Jest co czytać, więc łapcie "swoją" dziewczynę z bloga spojrzeniem.blogspot.com :)
Na marginesie: przez kilka godzin była częścią naszej załogi i miło wspominamy wspólnie spędzony czas :D
Wschodzące Gwiazdy: Dlaczego zaczęłaś blogować?
Koka.: Mmm, jak miałam dwanaście lat blogi były popularne wśród ludzi w moim otoczeniu; moi znajomi zakładali je i rozsyłali nam linki, byśmy mogli podziwiać i jeszcze nabijać im statystykę, co zresztą bardzo wytrwale robiliśmy. W końcu kiedyś mój brat zauważył, że całymi dniami siedzę na starym dobrym blog.onet.pl i zaproponował, że pomoże mi założyć swojego własnego bloga. Co to za była za radość! Niesamowita! Był to pamiętnik, którego nazwa składała się z kilku członów, coś w stylu: olka-dwunastolatka-pamiętnik albo jakiś podobny. Nie miałam na tę stronę żadnego konkretnego planu ani szczególnych zamiarów, co w ogóle będę tam pisała. Ja po po prostu postanowiłam, że będę miała bloga i tyle. Koniec dyskusji był. Dziś się uśmiecham na wspomnienie każdego mojego wybuchu radości, kiedy zobaczyłam kolejne wejście albo komentarz. Prawdziwe spełnienie marzeń. Tak więc była to zwykła pogoń za modą. Gdyby ta moda nastałaby teraz, pewnie bym w to nie wchodziła. Za stara jestem na podążanie za modą (:D).
WG: Jaki jest Twój stosunek do blogosfery?
K: Im dłużej bloguję, tym blogosfera jest dla mnie ważniejsza, bardziej wartościowa. Poznałam ludzi, którzy są naprawdę niesamowitymi ludźmi, bez nich nie byłoby pewnie wielu rzeczy, na które się zdecydowałam pod ich naporem. Jako że żyję w dość utopijnym świecie, bo nazywam się dzieckiem szczęścia, to uważam tę blogosferę trochę za taką rodzinę moją drugą. Szczególnie tych bloggerów, którzy są ze mną regularnie albo dłużej. Przywiązałam się do nich i zawsze z niecierpliwością czekam na to, co napiszą. Ich opinia jest dla mnie ważna, często stanowią dla mnie fundament dla mojego zdania na jakiś tam temat. Zżyłam się z nimi bardzo! Cała blogosfera to też powód, dla którego wciąż bloguję. Nie potrafię się od tego oderwać, bo jakbym mogła? Nawet, jak nie mam weny albo coś złego się dzieje w moim życiu, to wchodzę i piszę im to po prostu. By dać znak życia. Tego samego chcę od nich i to dostaję. To, moim zdaniem, piękne. Świetne jest to, że przecież my - jako bloggerzy - tak naprawdę się nie znamy. Inni wiedzą o nas to, co napiszemy, a mimo to - ludzie potrafią się wesprzeć czy przejąć czyimś nieszczęściem. No, ja jestem wzruszona. To mnie urzeka i zatrzymuje. Stwierdzam, że będę blogowała, aż do momentu, kiedy już choroby i starość mnie zniszczą.
WG: Twój obecny blog to typowy pamiętnik (tak na marginesie: świetny, naprawdę świetny). W formularzu zaznaczyłaś, że blogujesz od 6 lat, natomiast spojrzeniem.blogspot.com istnieje trochę ponad rok. Od zawsze pisałaś pamiętniki czy zajmowałaś się też inną tematyką?
K: O, jej. Dziękuję. Nie spodziewałam się takich komplementów. Tak na marginesie Ci też powiem, że każde dobro słowo skierowane od ludzi, którzy byli, choć przez moment na moim blogu, jestem wielkim i mocnym kopniakiem w cztery litery, żeby coś napisać, żeby się zająć spojrzeniem, a nie zaniedbywać mojego dzieciaka. Spojrzeniem jest pamiętnikiem, jest tak jakby moim notesem, gdzie zapisuję wszystko to, co zaobserwuję w świecie. Tak, bloguję bez przerwy od sześciu lat, na początku, jak pisałam już wyżej, to był pamiętnik, potem przebrnęłam przez blogi z dodatkami graficznymi, opowiadania, ocenialnię, a potem też jakby wróciłam do pamiętnika, jednak częściej pisałam tam literackie miniaturki oparte na wydarzeniach z mojego życia czy też właśnie zaobserwowane gdzieś w otoczeniu. Był to blog, który jako pierwszy był w sumie dla mnie takim - na poważnie. Zaczęłam go pisać w 2009 roku, a skończyłam w 2011. Następnie była roczna przygoda reportażowa, gdzie również zajmowałam się obserwowaniem rzeczywistości. Aż w końcu przyszedł czas na spojrzeniem, z którym dopiero bardzo się zżyłam. Jak widać, mam trochę hopla na punkcie tego, co mnie otacza. Lubię taką tematykę, interesuję się psychologią, dlatego też często piszę o uczuciach, emocjach i tak dalej. W tym czuję się najlepiej i kiedyś ktoś mi powiedział, że właśnie w takich emocjonalnych tekstach jestem najlepsza. No, może - taka empatyczna umiejętność jednak przydaje się w pisaniu, kto by pomyślał. Może kiedyś zajmę się jakąś inną tematyką, ale na razie nie mam takiej potrzeby. Piszę to, co pozwala mi się trochę rozwijać i w pełni mnie to satysfakcjonuje.
WG: Utrzymujesz kontakt z blogerami tylko przez internet czy zdecydowałaś się przenieść którąś znajomość do realnego świata? Co myślisz o znajomościach, które miały swój początek w Internecie? Nie uważasz, że za bardzo zaniedbujemy to co jest "tu i teraz" na rzecz tego co czeka nas w świecie virtualnym?
K: Jest dwójka wspaniałych ludzi, z którymi znajomość przeniosłam do realnego świata. I uważam tą decyzję za jedną z najlepszym moich decyzji. Jest jeszcze ktoś, z kim chciałabym się bardzo spotkać, ale jak na razie nie było okazji, mam nadzieję, że wkrótce jakoś się ogarniemy i się spotkamy, bo doczekać się nie mogę. Znajomości, które miały swój początek w Internecie, jak wszystko, ma swoje plusy i minusy. Z pewnością plusem jest to, że zanim się z kimś spotkamy, to możemy bardzo dobrze poznać tą osobę, mamy możliwość dowiedzenia się bez skrępowania o niej wszystkiego. Minusem jest to, że właśnie spotkania z osobą poznaną przez Internet mogą różnie wychodzić, samo widywanie się może być kłopotliwe, bo daleko albo coś jeszcze innego. Jednak ja jestem jak najbardziej za takimi znajomościami, sama mam parę takich naprawdę dobrych znajomych poznanych przez Internet i nie wyobrażam sobie zupełnie życia bez rozmów z nimi, bo przynoszą mi wiele radości. Czy uważam, że za bardzo zaniedbujemy wtedy teraźniejszość? Nie, raczej nie. Na ogół nie, jednak jeśli ktoś nie zna granic i w ogóle wszyscy jego znajomi to internetowi kumple, to moim zdaniem lekkie przegięcie, bo trzeba jednak, w mniejszym lub większym stopniu należeć do tego świata realnego. Dobrze jest się zaaklimatyzować w virtualnym świecie, ale też nie gubić kontaktu z rzeczywistością, najlepszym rozwiązaniem byłoby właśnie znalezienie złotego środka.
WG: Często bywa tak, że ludzie którzy mają zdolności empatyczne piszą również wiersze bądź malują obrazy/rysują. Należysz do tego grona osób? Jakie masz zainteresowania i czym zajmujesz się poza spojrzeniem?
K: Niestety nie mam żadnych uzdolnień plastycznych, wręcz przeciwnie - jestem całkowitym i stuprocentowym antytalenciem plastycznym. Na potwierdzenie tych słów dodam, że nie potrafię nawet narysować prosto linii za pomocą linijki (:D). Chciałabym umieć rysować, ale nie zdołałam się nauczyć, a teraz już jestem maksymalnie zniechęcona. Kiedyś pisałam wiersze. Lubiłam to. Jednak jakoś z czasem przestałam. Po prostu zaczęło mnie to pisanie wierszy wkurzać, dziś ich nie ruszam, jedynie wtedy, kiedy muszę je zanalizować lub zinterpretować. Zainteresowań mam całą gamę. Lubię dużo robić. Może zacznę od muzyki; "moim" gatunkiem jest rap, jestem cała oddana jemu już ładnych paręnaście lat. Nie tylko słucham, ale też recenzuję, trochę zajmuję się koncertami i ogólnie newsami muzycznymi. Druga moja wielka miłość to fitness. Uwielbiam ćwiczyć w każdej wolnej chwili, nie tylko dla sylwetki, ale także, ale też dla samopoczucia i zdrowia, no i wzrostu energii, bo im więcej się ćwiczy, tym ma się więcej energii. Dalej..., sporty zimowe. W szczególności narty. Mam w planach zrobienie sobie kursu instruktora narciarstwa, mimo że mieszkam daleko od gór, to marzę o tym, odkąd byłam dzieckiem, fajna robota! No i pisanie, to wiadomo. Fotografia, psychologia, historia Żydów, II wojna światowa. Oprócz tego wszystkiego, moją wielką pasją jest motywowanie ludzi. Sama jestem optymistką, pełną pozytywnej energii i tak dalej, dlatego też chcę, by ludzie wokół mnie też nie byli smutni. Czytam, piszę, oglądam. To zajmuje mi mnóstwo czasu, ale wszystko razem daje mi niesamowitą energię i chęć życia, ogólnie full motivated.
WG: Wierzysz w przyjaźń damsko-męską? Myślisz, że istnieje ona tylko na stopie koleżeńskiej czy przeważnie kończy się związkiem?
K: Jasne, że wierzę. Ja i mój przyjaciel jesteśmy tego najlepszym przykładem. Według mnie nie każda przyjaźń damsko-męska musi kończyć się związkiem czy zakochaniem jednej osoby w drugiej. Szczerze, nie umiem powiedzieć, od czego to zależy, ale wciąż opierając się na przykładzie mojej przyjaźni, muszę stwierdzić, że jestem z nim bardzo blisko, wielokrotnie byliśmy podejrzewani o bycie w związku, ale daleko nam to tej sfery namiętnej miłości. Prawdziwym fartem jest odnalezienie takiej osoby, ale jest to realne. Zawsze się trochę oburzam, gdy inni ludzie mówią mi, że taka przyjaźń nie ma racji bytu, nie może istnieć. Czemu? Nie rozumiem zupełnie. Bo w dużej mierze to zależy od ludzi, którzy tą relację będą tworzyli... ja zawsze będę broniła przyjaźni damsko- męskiej. Jak lew.
WG: A tak szczerze: nie myślałaś o tym "jakby to było, gdybyście byli razem"? Nie miałaś takich myśli "może ja mu się podobam jako kobieta?"
K: Jasne, że myślałam. Lubię gdybać, jednak nigdy nie pomyślałabym, że fajnie by nam było razem. Nie miałam też momentów, kiedy zastanawiałam się, czy mu się podobam. Jednak on jest przystojnym facetem i to nie jest tak, że ja tego nie widzę! Dostrzegam, ale nigdy nie poczułam do niego żadnego, hm, pożądania czy namiętnej iskierki, która rozpaliłaby cały pożar. Bardziej jest jak taki przystojny kuzyn albo brat, zakazany owoc. Kiedyś usłyszałam, że go za dobrze znam, żeby tworzyć z nim związek. Pewnie coś w tym jest, znam jego każdą wadę i wszystkie sposoby na panienki, to by się nie udało :D. Po prostu patrzę na niego jak na brata, całkiem anamiętnie.
WG: Zauważyłaś zjawisko, w którym blogerzy prowadzą swoje blogi przede wszystkim dla zysku? Co o tym myślisz?
K: Nie zauważyłam jakoś szczególnie takiego zjawiska. Może to być jednak związane z tym, że obracam się w dość ograniczonym kręgu blogerów, niekoniecznie mających możliwości do zarabiania na swoim blogowaniu. Widziałam blogi, których autorzy zwracali trochę zbyt dużą uwagę na to, jednak podchodzę do tego na luzie. Skoro taką mają wizję swojej przygody z blogowaniem, taki ustalili sobie cel, no to mają do tego pełne prawo. Nikt nie powinien się oburzać ani mówić, że ktoś tam się sprzedał. "Wolnoć Tomku w swoim domku". :)
WG: A hejterzy? Zauważyłaś na swoim blogu takie zjawisko? Jak myślisz, skąd się to bierze? Co napędza hejterów?
K: Nie, na moim blogu nie ma hejterów, ha. Jest za mało popularny, żeby ktoś hejtował. Zgromadziłam względnie trwałe grono czytelników, którzy nawet, jeśli mnie nie lubią, to nie mówią tego wprost. I dzięki im za to! Myślę, że to zazdrość albo nienawiść do całego świata z powodu ich gorzkiego, smutnego, nieszczęśliwego życia. I wyżywają się na biednych i szczęśliwych ludziach. Spoko, skoro chcą, w muzyce hejtowanie dodaje sławy. W światku blogowym ostatnio też właśnie otarło mi się o uszy, że świadczy to o popularności bloga, więc powinniśmy wszyscy zmierzać do hejtów, chyba zacznę prowadzić coś mega kontrowersyjnego :). Co może ich napędzać? Chyba wszystko, tak myślę. Jeśli będą chcieli coś zhejtować, to i tak to zrobią, bez względu na wszystko. Nie musimy się starać, że coś ich może przyhamować, nic tego nie zrobi.
WG: Ostatnio na blogu wspominałaś coś o projekcie, w którym bierzesz udział. Zdradzisz mi coś więcej na ten temat? :)
K: Za dużo nie ma co zdradzać, bo projekt dopiero się rozwija, ale zaczynając od podstaw, jest to projekt, który został stworzony przez młodego artystę, który jara się muzyką maksymalnie. Nigdy wcześniej nie spotkałam człowieka z tak ogromną pasją, to jest ogromnie motywujące! Stwierdził, że niszowa muzyka jest niszową, ponieważ ludzie zamykają się w pewnych ramach i w ogóle nie chcą z nich wyjść. Całkowicie się z nim w tej kwestii zgadzam, co było pewnie powodem, dla którego zgodziłam się dołączyć do tej akcji. Ideą projektu jest promowanie i otwieranie klatek, a co się z tym wiąże też właśnie poszerzanie horyzontu, jak niedawno napisałam na blogu. Projekt tworzą trzy osoby, jak na razie, właśnie jeździmy po Polsce i poszukujemy artystycznych dusz, które będą doskonałym przykładem na to, że muzyka wcale nie musi być prosta w przekazie, by się podobała, że refleksja czy bardziej poetyckie teksty są jak najbardziej na tak - również w przypadku muzyki popularnej. Bywamy też na jakichś tam koncertach w różnych częściach Polski, by tam porozmawiać sobie z ludźmi o ich poglądach, dotyczących muzyki. Zanim otworzymy wrota innym, sami zagłębiamy się w te najgłębsze zakamarki, co przynosi niesamowite wrażenia. Mamy nadzieję, że przez ten projekt, a później, jeśli się to pomyślnie rozwinie, coś więcej, ludzie przekonają się, że w muzyce nie zawsze ważne są te pozorne rzeczy, które wpadają od razu do umysłu. :)
WG: I dotarłyśmy do końca: czujesz się jak Wschodząca Gwiazda? :)
K: Nie, na pewno nie czuję się jak gwiazda, ani wschodząca, ani żadna inna. Daleko mi do tego, może też nigdy nie miałam w głowie planu, żeby stać się gwiazdą blogowania czy coś takiego. Jasne, że fajnie i miło, kiedy jesteś czytany, a ludzie odwiedzają tego bloga, a gwiazdorstwo może być męczące w jakieś tam części, więc świadomie z niego rezygnuję, pozostając w niszach.
***
Przypominam, że każdy może wziąć udział w projekcie i poczuć się w roli "gwiazdy". Wystarczy poczytać o tym jak to działa i zapoznać się z regulaminem.