Formularz kontaktowy

 

005. Ela Nycz


Bez wątpienia każdy z nas zna kogoś, kto jest miłośnikiem historii. Jedni fascynują się dziejami II Wojny Światowej, inni odnajdują się w sztuce. A ja miałam okazję porozmawiać z autorką bloga kostiumiglanitka.blogspot.com, która szyje (i właściwie projektuje) kostiumy z czasów XVIII w. i XIX w. Wstyd przyznać, ale przed rozmową z Elą nie miałam pojęcia o tym, że istnieje takie hobby, dlatego zapraszam do lektury :)


Wschodzące Gwiazdy: Dlaczego zaczęłaś prowadzić bloga?

Ela Nycz: Hm... Swoją przygodę z kostiumami zaczęłam jakieś 5 lat temu. Po pewnym czasie nauczyłam się wystarczająco dużo,  żeby chowanie ich do szafy mi nie wystarczało. Naczytałam się też mnóstwo amerykańskich blogów o tej tematyce i zapragnęłam mieć swój. Kiedy zdałam maturę odkryłam, że mam dużo wolnego czasu, zarejestrowałam się na blogerze i oto jestem!

WG: Jaki jest Twój stosunek do blogosfery? 
EN: Blogosfera to dość szerokie pojęcie i nie potrafię określić swojego stosunku do niej, jako całości. Na pewno dużo dobrego mogę powiedzieć o innych blogerkach kostiumowych. Ta część blogosfery rozwija się i zacieśniamy współpracę, poznajemy się w realu, a to jest coś za czym tęskniłam przez 3 lata prowadzenia bloga.

WG: Jak określiłabyś swojego bloga? Do jakiej kategorii należy go przypisać? 
EN: Hobby, pasja? Sztuka to byłoby na wyrost :)

WG: Jaki masz stosunek do vlogów? Nie myślałaś o tym, żeby uzupełnić swojego bloga swoimi filmami? A może Twoja siła jest w słowie pisanym, nie mówionym? 
EN: To nie dla mnie. Po pierwsze - mam problem z porządnymi zdjęciami, z filmami byłaby tragedia. Po drugie tematyka bloga nie za bardzo jest odpowiednia do tego. Po trzecie nie lubię publicznych wystąpień. Po czwarte, obiektyw mnie nie lubi i nie jestem fotogeniczna. Na zdjęciu można jeszcze co nieco poprawić ale z filmem jest gorzej.

WG: Skąd taka fascynacja kostiumami? Kiedy się to zaczęło?
EN: Ta pasja zaczęła się od lekcji polskiego. Mieliśmy w grupach przygotować projekt dotyczący tła społecznego secesji, nauczycielka uściśliła że chodziło jej o kulturę, sztukę, naukę i MODĘ. Moja ambitna i odznaczająca się nieszablonowymi pomysłami przyjaciółka Patrycja stwierdziła "No to uszyjemy!". Chciałam się popukać w głowę bo żadna z nas nic nigdy nie uszyła a ja nawet nie widziałam maszyny do szycia z bliska. Ale wyciągnęła mnie do second-handu po materiały, na które wydałyśmy fortunę. Rozłożyłyśmy się u mnie w domu i uszyłyśmy okropnie brzydką, biało-zieloną suknię z przełomu wieków. Udało nam się zepsuć maszynę mamy, ale suknia wytrzymała do prezentacji projektu. Patrycji ta zabawa spodobała się średnio, a mnie dużo bardziej. Zaczęłam zgłębiać temat, pokochałam XVIII wiek i tak już mi zostało :)

WG: Przyznam, że jest to nietypowe hobby, tym bardziej, że pierwszy raz mam okazję spotkać się z tego rodzaju blogiem. 
Na jakiej podstawie tworzysz kostiumy? Wpisujesz w przeglądarkę "barok" (jak to określiłaś na blogu), wyskakuje Ci kilka zdjęć, drukujesz, biegniesz do second handu, szukasz materiału i szyjesz? Co jest jeszcze pomiędzy tym co napisałam? Jakieś rysunki, projekty? Jak się to odbywa? 
EN: I to jest smutne, że pierwszy raz się na coś takiego natknęłaś! Za granicą (USA, Francja, Szwecja) to naprawdę popularne hobby i takich blogów jest cała masa.
Uszycie kostiumu to kilkuetapowy proces. Czasem się zaczyna od jednej sukienki, czasem po prostu interesuję się daną epoką. Mam kilka tablic na Piterest na których przypinam to, co mnie zaciekawi. Ostatnio inspiracje najczęściej biorą się z tej strony, kiedy na stronie głównej wyskakują jakieś ciekawe i ładne sukienki. Zazwyczaj, nawet mając na myśli konkretny model, zbieram całą masę innych zdjęć, przeszukuję kolekcję muzeów itd. żeby dowiedzieć się jak najwięcej o kroju, sposobach szycia itd. Na tym etapie chcę się zapoznać przede wszystkim z sylwetkę damską w tamtym okresie, bo to podstawa kostiumu. Potem następuje bardzo ważny etap - szycie bielizny, (jeśli już takiej nie am)
Szukam odpowiedniego wykroju, albo sama go robię. Może coś narysuję, ale zazwyczaj mam w głowie projekt. Zresztą, często staram się odtwarzać obrazy/istniejące suknie i nie potrzebuję do tego rysunków.
Materiały - czasem najpierw jest inspiracja, a potem dopiero biegnę do sklepu (nie zawsze do second-handu, coraz częściej do zwykłego tekstylnego) i kupuję materiał. Czasami mam już tkaninę w szafie bo kiedyś mi się spodobała i kupiłam "na zapas" i kiedy widzę coś co mi się podoba jest jak znalazł. Zdarza się tak, że podoba mi się jakaś sukienka ale nie spieszy mi się do szycia, a któregoś dnia widzę w sklepie idealny na nią materiał i nagle nachodzi mnie ochota żeby ją mieć. A pot :)em zabieram się do szycia właściwej sukni :)

WG:  Czytając Twojego bloga, dowiedziałam się jeszcze, że robisz parasolki, a to oznacza, że masz zdolności manualne. Od zawsze zajmujesz się takimi robótkami ręcznymi czy może próbowałaś się spełniać na przykład w rysunku/malarstwie? Albo może z innej strony - osoba, która ma zdolności manualne, ma również duszę artysty, więc może śpiew? Taniec? 
EN: Szydełkowania, robienia na drutach i trochę haftu nauczyłam się mając 9-10 lat na wakacjach u babci. Potem jakoś się tym nie interesowałam, ale razem z moją kostiumową pasją odrodziła się też ta robótkowa. Nigdy nie interesowałam się rysunkiem/malarstwem chociaż moje wizerunki ludzi to nie kółka i kreski :D To bardziej pole mojej siostry.  
Z tym śpiewem i tańcem to trafiłaś jak kulą w płot! :D Nie potrafię poprawnie jednego dźwięku zaśpiewać, rytm może i trochę czuję ale mam okropną koordynację wzrokow-ruchową (może to z powodu dużej wady wzroku) i należę do osób, które cały czas się o coś potykają :)

WG: Potrafiłabyś określić ile czasu średnio trwa stworzenie jednego stroju? To czas liczony w tygodniach? Miesiacach? Ile najdłużej zajęło Ci szycie kostiumu i z jakiego powodu tworzenie go tak się wydłużyło?
EN: Jest kilka czynników które wypływają na czas tworzenia jednego stroju. Po pierwsze, zależy to od tego czy jest to nowa dla mnie epoka. Jeśli tak - kilka tygodni, miesięcy (bo muszę uszyć bieliznę). Jeśli już wcześniej coś szyłam z tego okresu i bielizna już jest, to uszycie nowej sukienki może trwać i 3 dni. Ale regułą są 2-3 tygodnie. Generalnie im więcej umiem, tym wolniej szyję :) Ot, taki sobie paradoks. Po drugie - czas szycia wydłuża się, jeśli muszę czekać na tkaninę lub inne materiały, albo gdy wykrój jest problematyczny i nie potrafię go dobrze dopasować.
Najdłużej trwającym projektem jak do tej pory jest gorset z 1880r, który szyję już od czerwca i nie mogę skończyć (problematyczna tkanina, potem usterka maszyny do szycia i generalny brak motywacji do pracy nad nim). Zaraz na drugim miejscu jest czerwona suknia z 1815r, którą szyłam też kilka miesięcy ale wtedy zaczął się rok akademicki i miałam bardzo mało czasu.

WG: Widzę, że masz duszę prawdziwego humanisty - studiujesz prawo ;) Dlaczego akurat ten kierunek? Zdradzisz który to już rok?
EN: Właściwie to nie jestem humanistką, tylko taką hybrydą. Lubię czytać, interesuję się historią ale od zawsze moim ulubionym przedmiotem była matematyka :D Do dziś żałuję, że nie zdawałam rozszerzonej na maturze! Ale ponieważ wybrałam prawo mając jakieś 8 lat, potrzebna była mi rozszerzona historia. Teraz jestem już na IV roku. Dlaczego prawo? Może to trochę śmiesznie zabrzmi, ale oglądałam kiedyś z mamą "Klan" i tam jeden z wujów był adwokatem i miał taką ładną togę. Postanowiłam, że ja też chcę taką mieć dlatego zostanę prawnikiem. Dla ośmiolatki to był powód dobry jak każdy inny :) Im starsza byłam, tym lepiej orientowałam się o co chodzi w tym zawodzie i coraz bardziej mi się podobał (mimo mało zachęcającego, zamkniętego środowiska prawniczego). Ostatecznie, matematyka i prawo mają wspólną cechę - polegają na rozwiązywaniu problemów, a w tym jestem dobra. Trzymałam się tego kursu aż do matury, potem dostałam się na UJ, a za chwilę będę musieć myśleć o pracy magisterskiej.

WG: O! Pamiętam jak też oglądałam ten serial. Wtedy mnie bardziej zainspirowało bycie "aptekarzem", ale jak zaczęłam uczyć się chemii i biologii to czar tego zawodu prysł :P 
Szyjesz tylko (albo aż) kostiumy czy zdarzyło Ci się uszyć coś dla siebie, do noszenia na codzień? 
EN: Tak, czasem szyję coś dla siebie albo bawię się projektami DIY. Ale nie inspiruję się przy tym dawnymi strojami. Lubię współczesną modę :)

WG: Czujesz się jak Wschodząca Gwiazda?
EN: Nie  bardzo wiem jaka jest definicja Wschodzącej Gwiazdy, ale wydaje mi się, że byłoby to stwierdzenie na wyrost. Blog nigdy nie będzie bardzo popularny, bo to niszowe, nie znane w Polsce hobby. Ale interesuje się nim coraz więcej osób. Powiedziałabym raczej, że czuję się jak Wschodząca Gwiazdeczka albo jakaś mała planetoida :D

***
Przypominam, że każdy może wziąć udział w projekcie i poczuć się w roli "gwiazdy". Wystarczy poczytać o tym jak to działa i zapoznać się z regulaminem

Total comment

Author

Wschodzące G.

004. Sheila Walters


Kolejny wywiad przeprowadziliśmy z Patrycją z bloga substancja-dajaca-zycie.blogspot.com, ale w blogosferze można ją znaleźć pod pseudonimem, który sama wymyśliła - Sheila Walters.
Mimo młodego wieku wiele przeżyła, ale myślę, że to w dużej mierze składa się na jej niezwykle ciekawą i złożoną osobowość.


Wschodzące Gwiazdy: Dlaczego zaczęłaś prowadzić bloga? Dlaczego "Autostopowiczka" oraz "Substancja dająca życie"?
Sheila Walters: Moja odpowiedź jest prosta.. zaczęłam prowadzić bloga tak na prawdę aby oderwać się od szarej rzeczywistości. Aktualny blog powstał 2012 roku, kiedy miałam 17 lat. Akurat wtedy przeżywałam wiele problemów, m.in. jak śmierć rodziców, etc. Kiedy zaczęłam pisać bloga pisałam o problemach nastolatków, publikowałam głównie moje wiersze oraz teksty, czasami dorzuciłam kilka zdjęć lub moją playlistę. Po kilku miesiąc kiedy wyszłam psychicznie i fizycznie z takiego, - że tak powiem - dołka zaczęłam pisać inaczej. Blog stał się bardziej kolorowy i otwarty. Od wtedy zaczęłam pisać bardziej kreatywnie i bardziej z pasją, wtedy właśnie postanowiłam robić to nie tylko dla siebie, ale także dla innych, zaczęłam zauważać, że ktoś to czyta, ktoś tam zna małą Patrycję, która ma tak dużo pasji i tak dużo potrafi, ale nikt o tym nie wie. I wtedy nastąpiło takie bum - wciągnęła mnie strefa blogowa. Zaczęłam zbyt dużo ujawniać na blogu z życia prywatnego - co stanęło przeciw mnie i nie raz zostało wykorzystane. Wtedy postanowiłam to zmienić, a raczej ktoś zasugerował mi, że mogę pisać ciekawie nie pokazując/mówiąc tak wiele o moim życiu. I o to jestem! Jak już wspomniałam blog powstał w listopadzie 2012 roku, lecz usunęłam wszystkie (około 200) zamieszczone na nim posty i zaczęłam pisać od nowa, pierwszy post "w nowej odsłonie" pojawił się 14 października 2013 roku. 
Autostopowiczka, dlaczego? Kilka miesięcy temu wydałam swoją książkę (http://www.shopmybook.com/pl/Patrycja-Karpik/Autostopowiczka), jest to tomik wierszy mojego autorstwa, który właśnie zatytułowałam "Autostopowiczka". Tym samym zainspirowałam się tytułem mojej książki i tak samo nazwałam bloga.
"Substancja dająca życie", dlaczego? Jest to fragment mojego ulubionego wiersza, napisanego przez mojego ukochanego. 

WG: Jaki jest Twój stosunek do blogosfery?
SW: Hmm.. trudne pytanie. Nie mam jakiegoś wielkiego stosunku do tego- nazwijmy to - świata. Lubię przebywać na blogspot.com, uwielbiam czytać przeróżne posty na przeróżnych blogach o przeróżnej tematyce, a jeszcze bardziej uwielbiam pisać posty na moim bloga, już własnego autorstwa. W jakiś sposób nawet wiążę przyszłość z moim blogiem, myślę nawet, że będę go pisać jeszcze przez wiele lat. Lubię wkładać to swoją energię, pokazywać co potrafię i uśmiechać się kiedy widzę nowego czytelnika na moim blogu. 

WG: Jaki masz stosunek do vlogów? Nie myślałaś o tym, żeby uzupełnić swojego bloga swoimi filmami? A może Twoja siła jest w słowie pisanym, nie mówionym?
SW: Nie jestem vlogerką, choć przyznam, że bardzo szanuję ludzi, którzy potrafią tak szybko, wyraźnie i z taką gracją mówić przed kamerą. Na prawdę wielkie brawa. Ja osobiście mam wadę wymowy nad którą będę pracować, choć tak na prawdę nie wiem czy to jest wada wymowy, po prostu mówię, a raczej nie mówię poprawnie literki "r", co mi bardzo przeszkadza. Ostatnio nawet myślałam, żeby zacząć nakręcać vlogi raz na jakiś czas, jakiś vlog świąteczny, albo "co nowego kupiłam" lub coś innego co tylko mi przyjdzie do głowy. Myślę, że pójdę na to i nie długo pokaże się na moim blogu jakiś filmik nagrany właśnie przeze mnie. Choć mogę przyznać, że uwielbiam pisać, mogę pisać godzinami i nadal nie będą kończyć mi się tematy o których mam zamiar opowiedzieć. 

WG: Piszesz, że interesujesz się fotografią i projektowaniem. Projektowanie - pod jakim względem? Zamierzasz powiązać swoją przyszłość ze swoimi pasjami?
SW: Jeżeli chodzi o fotografię to interesuję się tym od pierwszej klasy gimnazjum gdzieś - czyli długo. Kiedyś myślałam, że jak nie mam aparatu to nie mogę tworzyć nic fajnego... zaczęłam chodzić na kółko plastyczne, podczas pierwszego spotkania opowiadaliśmy o sobie i wtedy powiedziałam.. "Ja uwielbiam oglądać przeróżne fotografie, ale sama niestety nie mogę tworzyć, ponieważ nie mam lustrzanki" (no przynajmniej coś w tym stylu), wtedy moja instruktorka powiedziała mi kilka słów, które do tej pory siedzą mi w głowie.. "Dobry fotograf potrafi zrobić dobre zdjęcie aparatem w telefonie". I myślę, że od tamtej pory pokochałam jeszcze bardziej fotografię. Na początku robiłam zdjęcia telefonem, później przerzuciłam się na cyfrówkę cioci, z której przerzuciłam się na kolejną cyfrówkę - tym razem koleżanki, aż w końcu dostałam na 18 urodziny aparat, hybrydę BenQ (w styczniu tego roku) i może teraz robię zdjęcia lepszym aparatem o lepszej jakości, ale nadal pokazuję to samo piękno jak kilka lat wstecz. Z fotografią nie wiążę przyszłości zawodowej, nie mam zamiaru się uczyć w tym kierunku, aby zostać profesjonalistką. Fotografia była, jest i będzie moim największym hobby. 
Jeżeli natomiast chodzi o projektowanie to jest ono u mnie podzielone na 2 części. Aktualnie jestem w trzeciej klasie Technikum Architektury Krajobrazu, a więc projektuję ogrody, parki, działki oraz lasy. Nie powiem, że kocham to czy uwielbiam, ale na pewno w jakiś sposób to lubię. Lubię dopasowywać różne rzeczy do siebie i tworzyć piękną harmonię. Drugą częścią jest projektowanie ubrań, bardzo lubię to robić. Może nie rysuję przepięknie jak artystka, ale coś tam potrafię i nadal się czegoś tam uczę. W końcu człowiek całe życie się uczy. Tak na prawdę nie wiem czy któryś z tych przedmiotów wybiorę na kierunek studiów, jeszcze nad tym tak poważnie nie myślałam, ale przyznam, że to 2 z większych moich pasji. 
Dodam jeszcze (jak wspomniałam w pytaniu powyżej), że piszę wiersze, jestem kolekcjonerką, tworzę DIY i czytam książki. To, są takie inne, mniejsze moje pasje, ale także przeze mnie kochane. 

WG: Napisałaś, że usunęłaś wszystkie posty, które dotyczyły Twojego prywatnego życia, te które pomagały Ci kiedy byłaś w dołku. Nie żałujesz tego, że nie możesz do nich wrócić? Czasem takie porównywanie siebie kiedyś i dziś jest bardzo ciekawym doświadczeniem. Piszesz może jakiś pamiętnik? 
SW: Na pewno w jakiś sposób żałuję, ponieważ było tam umieszczonych wiele rzeczy na których mi zależało. Kiedy usuwałam te wszystkie posty miałam przez chwilę taką myśl żeby zamienić je na kopie robocze, aby nikt ich nie widział, ale jednak żebym ja gdzieś je tam miała schowane, ale jednak postanowiłam je usunąć i usunąć tamten etap z mojego życia. Jako takiego pamiętnika nie piszę, ale czasami swoje myśli zapisuję po jakichś karteczkach, etc.

WG: Co Cię skłoniło do wyboru takiej a nie innej szkoły? Dlaczego technikum a nie liceum? Twoja pasja do projektowania zaczęła się po wyborze szkoły czy jeszcze przed? 
SW: Tak na prawdę rysowałam już od czasów podstawówki, już wtedy chciałam być artystką, ale jednak to, że lubiłam rysować nie skłoniło mnie do pójścia na kierunek architektura krajobrazu. W moim mieście, są praktycznie sam licea, a jak już jest jakieś Technikum to o tematyce gastronomicznej. Fakt faktem lubię gotować, no ale jestem kobietą i za razem człowiekiem, będę gotować całe życie, a więc nie chciałam jeszcze w szkole się o tym uczyć i męczyć się z tym. Technikum Architektury Krajobrazu, które wybrałam było według mnie jedyną szkołą, która w jakiś sposób mi się podoba, przynajmniej minimalny.
 Dlaczego wybrałam technikum a nie liceum? Z dwóch powodów. Pierwszy: Fakt, może to rok dłużej i jest o wiele więcej przedmiotów (zawodowych), które są trudne i trzeba im poświęcić mnóstwo czasu, ale jednak po skończeniu Technikum mam jakiś tam zawód i nie jestem w 100% zmuszona aby iść na studia. gdyby akurat coś się stało w moim życiu prywatnym, że nie mogłabym jeździć na studia to wtedy mogłabym pracować w moim kierunku, a po liceum co mogę robić? W sklepie pracować. To nie dla mnie, na prawdę. Drugi: Według mnie do liceum idą tylko dzieciaki z bogatych domów oraz te osoby, które nie mają pasji, hobby lub po prostu nie mogą ich znaleźć. 
Moje zainteresowanie związane z projektowaniem wywodzi się przede wszystkim z tego, że jestem właśnie na tym kierunku w szkole. 

WG: Kiedy zaczęłaś pisać wiersze? Co Cie inspiruje do pisania ich? 
SW: Pierwsze wiersze pisałam jeszcze za czasów gimnazjum. Żaden z nich nie przetrwał do tej pory, ani nie został umieszczony w mojej książce. Najczęściej mam wenę w tedy kiedy jest mi źle, jestem smutna lub szczęśliwa, czuję się kochana lub odczuwam inne uczucia czy emocje. A więc moją muzą, są przede wszystkim uczucia i oczywiście mój ukochany. 

WG: Szczerze mówiąc ja też stawiam na technikum. Nawet zawodówki bardziej mi "leżą" niż licea. Kiedyś się mówiło, że do liceum idą tylko te zdolne dzieci. Dzięki Bogu te czasy już minęły i zaczyna się doceniać to, co tak naprawdę zapewnia jakikolwiek byt na ciężkie czasy młodości ;) Ale to tak na marginesie. 
Drugi raz wspominasz o Ukochanym, a tak się składa, że związki i relacje damsko-męskie to mój ulubiony temat ;) Zdradzisz mi coś na temat Was? Chociażby to jak się poznaliście, jak długo się znacie, jakie macie poglądy, jakie temperamenty :)
Poza tym: wierzysz w przyjaźń damsko-męską na stopie koleżeńskiej?
SW: Poznaliśmy się w lipcu tamtego roku i właśnie od wtedy jesteśmy razem. Tak, była to miłość od pierwszego wejrzenia. Mieszkamy ze sobą od stycznia tego roku. Nasza miłość jest prawdziwa, szanujemy siebie nawzajem i razem rozwiązujemy wszystkie problemy. Mogę jeszcze tylko zdradzić, że mój ukochany gra na gitarze, pisze wiersze i chodzi w glanach - ideał faceta. : )
Mój najlepszy przyjaciel jest moim chłopakiem, a więc można łatwo wywnioskować, że nie wierzę.  

WG: W każdym związku prędzej czy później są jakieś mniejsze lub większe konflikty. Masz jakiś sposób na uniknięcie bądź załagodzenie ich?
SW: Myślę, że to moje sprawy prywatne. ; ) Po postu - KOMPROMIS.

WG: Jasne, że to Twoje prywatne sprawy, ale myślę, że nie wkroczyłam w Twoją prywatność każdą, z moich dziewięciu, nóg ;) bardziej bym potraktowała te pytanie jako prośba o uniwersalną radę dla osób, które są w związkach :) Ale "kompromis" to odpowiedź która w pełni mnie zadowala :)
I ostatnie pytanie: czujesz się jak Wschodząca Gwiazda?
SW: W pewien sposób tak, ponieważ tworzę coś i robię coś (prowadzę bloga) co sprawia nie tylko przyjemność mnie, ale także moim czytelnikom. Jestem taką wschodzącą gwiazdą, ale wschodząca bardzo wolno.


***
Przypominam, że każdy może wziąć udział w projekcie i poczuć się w roli "gwiazdy". Wystarczy poczytać o tym jak to działa i zapoznać się z regulaminem

Total comment

Author

Wschodzące G.

003. Agnieszka Zyśk

Myślę, że dłuższy wstęp w tym przypadku będzie zbędny, bo Agnieszkę z bloga zyskabloguje.pl w całości odzwierciedlają dwa określenia: ambicja i rozwój.

Wschodzące Gwiazdy: Dlaczego zaczęłaś prowadzić bloga?
Agnieszka Zyśk: Nie wszyscy nowi czytelnicy o tym wiedzą, ale mój blog powstał z zamiłowania do kosmetyków i chęci wyżycia się twórczo poprzez pisanie o tym co lubię. Dopiero z czasem okazało się, że w temacie kosmetyków nie czuję się najlepiej, zaczął mnie wciągać świat samorozwoju i dążenia do marzeń. Zdecydowałam się podążyć za sercem i radykalnie zmienić tematykę. Co prawda zmianę tę opłaciłam ogromnym spadkiem wyświetleń bloga, ale dopiero teraz czuję, że to miejsce jest w pełni 'moje'.

WG: Jaki jest Twój stosunek do blogosfery?
AZ: Nie do końca wiem jak rozumieć pytanie, więc zacznę od wyjaśnienia czym dla mnie jest blogosfera: to ludzie, którzy mają ogromne pokłady kreatywności i tworzą z pasją swoje miejsce w sieci. To piękne, że mogę liczyć na pomoc ludzi z drugiego końca świata. I nie chodzi tylko o projekty online, blogerzy są otwarci na nowe znajomości, są gościnni, rozumieją pasję innych blogerów i są naprawdę niezwykli!

WG: Jak określiłabyś swojego bloga? Do jakiej kategorii należy go przypisać?
AZ: Mój blog trudno przypisać do jakiejkolwiek kategorii, ja nazywam go najczęściej lifestylem rozwojowym.

WG: Jaki masz stosunek do vlogów? Nie myślałaś o tym, żeby uzupełnić swojego bloga swoimi filmami? A może Twoja siła jest w słowie pisanym, nie mówionym? 
AZ: Uwielbiam vlogi. Kiedyś oglądałam je namiętnie, teraz wiecznie mam miesięczne zaległości na bloglovin', więc zerkam tylko na vlogi Aliny z Design Your Life, bo zamieszcza linki na blogu. Niewiele osób wie, ale 4 lata temu wrzuciłam dwa vlogi na moje konto na YT, jednak bardzo przejmowałam się opinią innych i usunęłam je dość szybko, bo bałam się, że ktoś znajomy to zobaczy. Dziś myślę czasami o vlogowaniu i kiedyś z pewnością nagram vlog choć raz - żeby spróbować czegoś nowego, jednak wcześniej muszę się zaopatrzyć w dobry sprzęt i popracować nad umiejętnością wystąpień publicznych.
WG: Na swoim blogu piszesz, że uwielbiasz czytać książki. Potrafiłabyś oszacować ile zdołałaś przeczytać już książek? Jakie powieści lubisz najbardziej?
AZ: Przeczytałam mnóstwo książek w swoim życiu. Wydaje mi się, że spokojnie ponad tysiąc. Jakoś ponad rok temu założyłam konto na lubimyczytac.pl i tam na półce 'przeczytane' mam 318 książek, ale jest to wynik z ostatnich 3-4 lat, a żyję dużo dłużej;)
A książki lubię przeróżne - romansidła, poradniki, książki dla dzieci (jestem pedagogiem), kryminały, fantasty (choć nie jest to mój ulubiony gatunek), a nawet książki naukowe i historyczne. Jak interesuje mnie dany temat przeczytam niemal wszystko:)

WG: Skoro tematyka Twojego bloga zmieniła się po pewnym czasie, to znaczy, że w pewien sposób dorastałaś i poznawałaś swoje pasje. Już wiem, że interesowałaś się kosmetykami, że jesteś miłośniczką czytania i że jesteś osobą lubiącą się rozwijać. Masz jeszcze jakieś zainteresowania?
AZ: Cieszę się, że tak dużo da się wyczytać o mnie między wierszami, to znaczy, że jestem coraz bliżej bycia w zgodzie ze sobą. Oprócz powyższych kwestii uwielbiam też pisać, pisałam w gazetce szkolnej "Gimster" w gimnazjum, obecnie pisze nie tylko bloga i artykuły do "Zmiany", ale również własną książkę.

WG: Myślisz, że lepiej być profesjonalistą w jednej dziedzinie czy mieć wiedzę z wielu dziedzin, ale z każdej "po trochu"? 
AZ: To dość trudne pytanie. Myślę, że fajnie znaleźć złoty środek. Miło jest wiedzieć coś na każdy temat, ale każdy z nas powinien znaleźć strefę, gdzie będzie ekspertem. Jeśli miałabym wybierać albo-albo, na pewno wybrałabym bycie ekspertem. Odkrycie 'swojej' dziedziny jest dość trudne, ja sama nadal do końca nie wiem w czym chce być najlepsza.

WG: Te dwa vlogi, o których wspomniałaś, obejmowały temat kosmetyków i urody? Usunęłaś te filmy również z komputera, czy trzymasz je "na pamiątkę" albo po to, żeby wrócić czasem pamięcią do tamtego czasu?
AZ: Jeden dotyczył urody, a tematyki drugiego niestety nie pamiętam. Miałam jakiś czas temu awarię komputera i straciłam wszystkie pliki, a z przyjemnością obejrzałabym siebie z tamtego czasu.

WG: Zainteresowałaś mnie swoim zawodem. Dlaczego akurat pedagog? Aktualnie jesteś aktywna w tym zawodzie czy zajmujesz się czymś zupełnie innym?
AZ: Aktualnie zaczęłam studia drugiego stopnia w trybie stacjonarnym, więc nie jestem aktywna zawodowo. Jakiś czas pracowałam jako niania, ale to chyba się nie liczy;). Wybór takich, a nie innych studiów pojawił się w mojej głowie przez przypadek, a później zupełnie świadomie zrezygnowałam z moich ówczesnych marzeń o studiowaniu biologii (mimo, iż dostałam się na te studia i nie było żadnych przeciwwskazań żebym je podjęła), co może wydawać się irracjonalne. Mimo to, o dziwo wybór ten okazał się strzałem w dziesiątkę. Nie raz słyszałam od wykładowców: "Pani jest idealna do pracy z dziećmi", praktyki w szkole i przedszkolu sprawiały, że po powrocie do domu myślałam: "tak, mogę to robić przez resztę życia". Myślę, że w dużej mierze jest to zasługą tego, ze nie do końca pozbyłam się dziecka ze swojego wnętrza.

WG: Opieka nad dziećmi to wielka odpowiedzialność. Przydarzył Ci się kiedyś jakiś nieprzyjemny wypadek podczas "niańczenia"? Nie boisz się, że będziesz miała nieprzyjemności związane z opieką dzieci? Wiemy, że bywają różni rodzice :P 
AZ: To prawda, jest to wielka odpowiedzialność, ale chyba jeszcze większa próba cierpliwości, bo dzieci bywają naprawdę nieznośne:) Na szczęście moje dzieciaczki nie miały groźnych wypadków i mam nadzieję, że nie będą miały. Jeśli chodzi o rodziców to oczywiście są oni często gorsi niż dzieci, ale nie powodują we mnie strachu. Myślę, że z rodzicami da się porozumieć, bo łączy nas wspólny cel: dobro ich dziecka. Liczy się dla mnie przede wszystkim to, aby nie zabić w dzieciach kreatywności, radości i aby pielęgnować w nich poczucie własnej wartości i indywidualność, bo tego brakuje w obecnym systemie edukacji.

WG: I dobrnęliśmy do końca: czujesz się jak Wschodząca Gwiazda? (tu pełna dowolność na zrozumienie pytania)
AZ: W żadnym wypadku. Choć mój ostatni projekt wywołał niemałe zainteresowanie moją osobą, moim blogiem i spowodował lawinę pozytywnych maili. Jestem dla czytelników, chcę ich inspirować i nie mam zamiaru gwiazdorzyć:) Mimo to, kiedyś chciałabym się stać jasną gwiazdką blogosfery, która pozytywnie napędzi ludzi do dostrzegania szczęścia, do pracy nad sobą i realizacji celów. Wierzę, że kiedyś nią będę, ale potrzebuję jeszcze mnóstwo czasu;)

WG: Jednak 11. pytanie nie będzie ostatnim :P
Mogłabyś przedstawić kulisy powstawania projektu w którym bierzesz udział? Skąd taki pomysł, od kogo wyszła inicjatywa i według jakich kryteriów wybieraliście współtwórców? Kiedy zaczynaliście i ile czasu potrzebowaliście na to, aby wyszedł pierwszy numer?
AZ: Pomysł był mój, więc inicjatywa wyszła ode mnie. Przyszło mi to do głowy pewnego dnia i nie chciało z niej wyjść;). Poradziłam się Ani z blogu Aniamaluje.com, czy jej zdaniem ma to sens. Była na tak. Jednak w tym czasie byłyśmy obie przed licencjatem, więc projekt został porzucony na jakiś czas.
Po zdanym egzaminie potrzebowałam ponad miesiąca żeby powiedzieć sobie, że zacznę dziś. Wtedy wybrałam moich ulubionych blogerów, których czytałam na bieżąco i rozesłałam im ogólny zarys projektu, z pytaniem czy wezmą udział. Większość osób, niemal w ciemno, zgodziła się.
Zaczęła się burza mózgów, rzucaliśmy pomysły, wspieraliśmy się wiedzą, często błądząc. Niejednokrotnie musiałam zarywać noce żeby coś dopiąć na ostatni guzik, bo jestem kompletnie niedoświadczona - to mój pierwszy tego typu projekt. Około dwa miesiące pracowaliśmy na pierwszy numer - może wydawać się to długo, ale sprawy urzędowe, strona i ogólny pomysł na pismo - to było dopiero do zrobienia. Praca nad naszym e-magazynem, pochłonęła mi mnóstwo czasu i jest to temat tak obszerny, że nadaje się na osobny post, a nie chcę nikogo zanudzać długimi historiami:) Jednak wiem, że bez mojej cudownej ekipy, nie dałabym rady, dlatego przy takich projektach zadbajcie o to, by otaczać się zaangażowanymi i kompetentnymi ludźmi :)
***
Macie jeszcze jakieś pytania do Agnieszki? 

Przypominam, że każdy może wziąć udział w projekcie i poczuć się w roli "gwiazdy". Wystarczy poczytać o tym jak to działa i zapoznać się z regulaminem

Total comment

Author

Wschodzące G.

002. Koty to zło


Drugi wywiad na Wschodzących Gwiazdach przeprowadziliśmy z kimś, kto jest wielkim miłośnikiem rysowania... kotów! 
Mowa oczywiście o autorce bloga koty-to-zlo.blogspot.com - przesympatycznej Mariannie. 
I choć przeważnie moje próby rozmów z kotami kończą się mało ciekawie, to rozmowa z GrayCat przebiegła naprawdę bezboleśnie i bez większych zadrapań ;) Zobaczcie sami: 

Wschodzące Gwiazdy: Dlaczego zaczęłaś prowadzić bloga? Skąd w ogóle pomysł na "koty to zło"? 
Koty to zło: Bloga zaczęłam prowadzić praktycznie zaraz po dostaniu w swoje ręce tabletu graficznego. Zakochana w polskich webkomiksach byłam od dłuższego czasu, poczynając od Chaty Wuja Freda czy Pierogarni u Revv, więc stwierdziłam - a co mi tam, spróbuję stworzyć coś własnego.  Początkowo były to małe obrazki, które wrzucałam na prywatnego facebooka. Pierwotnie nazwa tych komiksowych obrazków brzmiała "Puchate Mądrości Depresyjnego Kota", ale była dosyć długa, więc, przeglądając największe siedlisko kotów - czyli youtube - stwierdziłam, że odpowiednią nazwą będzie najzwyklejsze "Koty to zło".

WG: Jaki jest Twój stosunek do blogosfery? 
KTZ: Jeśli chodzi o blogosferę, to, cóż, szkoda jej nie lubić. Wiadomo, duża część blogów jest taka sama - moda, moda, gry, moda, recenzje, kosmetyki,  zdjęcia nastolatek, i tak dalej. Ale znajdują się wyjątki i naprawdę dobre blogi, jak chociażby blogi rysunkowe czy "trochę inaczej" pisane recenzje ;)

WG: Planujesz powiązać swoją przyszłość z rysunkiem? Jakie są twoje ulubione techniki rysowania/malowania? Masz inne zainteresowania?
KTZ: Co do przyszłości z rysunkiem - chciałabym. Bardzo bym chciała, ale wybicie się jest trudne, więc muszę ćwiczyć i ćwiczyć, aby mieć możliwość wiązania z tym przyszłości. A lenia mam strasznego, więc idzie mi to ślamazarnie.
Jeśli chodzi o techniki rysunku, najlepiej czuję się w zwykłym ołówku, przede wszystkim w szkicu. Niestety, mam straszny problem z dokładnymi, prostymi liniami, które są potrzebne chociażby przy komiksie rysowanym ręcznie pisakami czy tuszem - no po prostu ręce mi się trzęsą niemiłosiernie, ale mam nadzieję, że mi to kiedyś przejdzie ;) Oprócz tego grafika komputerowa, która sprawia, że jakoś tak przyjemniej pracuje mi się chociażby z kolorami, za którymi nigdy nie przepadałam. Wstręt do farb, kolorów i malowania od martwej natury, ot co, ale jego też stopniowo się pozbywam.
Inne zainteresowania? Manga i Anime. Aż tak strasznie już z tym nie szaleję, ale styl mangowy siedzi we mnie głęboko i raczej realnemu miejsca za szybko nie ustąpi. No i konwenty związane z owym fandomem są świetne, więc szkoda z nich rezygnować, dlatego będzie to moje hobby numer jeden razem z rysunkiem. Oprócz tego mam smykałkę do fizyki czy biologii, no i trochę do matmy, więc mogę to chyba zaliczyć pod zainteresowanie.

WG: W formularzu napisałaś, że blogujesz od roku. Czyli Koty to zło (wcześniej: Puchate Mądrości Depresyjnego Kota) to Twój pierwszy blog? Od kiedy zaczęłaś obserwować blogosferę? 
KTZ: Kiedyś jakieś tam pewnie były, w czasie "o, to tak działa internet, zrobię bloga o niczym!", ale, szczerze, nawet nie pamiętam linków do nich. 
Więc mogę uznać Koty to zło za mojego pierwszego tru bloga. Co do obserwacji blogosfery - sama nie wiem, ale już pewnie parę lat w tym siedzę. W końcu na blogach jest wiele ciekawych rzeczy, więc nawet przypadkiem przegląda się jakieś, na przykład w poszukiwaniu przepisu na jakieś ciastko czy opisu jakiejś książki.

WG: Jesteś samoukiem jeśli chodzi o rysunek? Brałaś udział w jakiś kursach bądź masz zamiar wziąć udział w czymś takim?
KTZ: Samouk, samouk. Ze wsi jestem, ciężko tu o jakiś kurs rysunku, ale na pewno planuję brać udział w czymś takim. Wiadomo, sama własnych błędów za szybko nie wyłapię, a jeśli nawet to zrobię, to może być mi później trudno je skorygować. 

WG: Nie znalazłam na Twoim blogu zakładki "o mnie". Mogłabyś coś, po krótce, o sobie napisać?
KTZ: Oj, nie znalazłaś, bo jakoś nie pasowała owa ramka do całości bloga. No więc, jeśli chodzi o mnie, co ja mogę napisać...
Pochodzę z Podkarpacia, mieszkam niedaleko granicy ze Słowacją. Obdarzono mnie iście niespotykanym imieniem zwanym Marianna, takie przedłużenie Marii, tylko trochę gorzej brzmi. Więc poza internetami mówią do mnie Mańka czy Maryśka, albo, jak to upodobał sobie jeden z moich znajomych z gimnazjum - kociłapcie. Tak to jest, jak ma się małe ręce. Oprócz tego, na konwentach, wołają zwykle do mnie GreyCat, albo po prostu Kocie ;)
Lat mam 16, w tym roku zaczęłam uczęszczać do liceum o profilu mat-inf, a potem to się zobaczy. No i to chyba tyle.

WG: W ciągu roku udało Ci się rozwinąć swojego bloga w dość dużym stopniu. Zdobyłaś również wielu stałych czytelników. Masz jakieś uniwersalne rady dla początkujących blogerów jak "rozruszyć" swojego bloga? 
KTZ: E tam w dużym stopniu. To jest póki co mało, ale mam nadzieję, że stopniowo coraz to więcej ludzi będzie odwiedzało moje skromne progi. Jeśli chodzi o świeżaków świeższych ode mnie, to radzę przede wszystkim nie rezygnować po pierwszym miesiącu ze słabymi wyświetleniami. Co do rozruszania bloga - promujcie się, zawierajcie kontakty z trochę starszymi blogerami, którzy mają już trochę widzów. Reklamujcie się, polecajcie znajomym, a ludzie sami przyjdą, jeśli macie do zaoferowania coś ciekawego. Tylko jak już przyjdą ci widzowie, to trzeba się pilnować i formę trzymać, a z tym to różnie bywa, oj tak. 

WG: A więc koty to część Twojego życia pod wieloma względami :) choć mówią, że koty są fałszywe, obłudne i wredne, a Ty sprawiasz wrażenie dość miłe :) Określasz siebie jako osobę otwartą? Lubisz zawierać nowe znajomości? Co myślisz o znajomościach, które swój początek miały w internecie, a potem przeniosły się w realny świat? 
KTZ: Ludzi z internetu znam na żywo tylko paru, ale są to świetne osoby, więc myślę, że czasem warto zaryzykować i zakumplować się z kimś z tej groźnej otchłani internetowej. Jeśli chodzi o zawieranie nowych znajomości - lubię, tylko mam zwykle problem z zapamiętaniem imienia/przezwiska, więc czasem wpadam w głupią sytuację, gdy np. od dłuższej chwili rozmawiam czy spaceruję z kimś po konwencie, a tu lipa, nie wiem jak mam się odezwać.
Czy uważam siebie za osobę otwartą? Chyba tak. Tylko nie zawsze potrafię mówić co myślę, co sprawia, że ciężko mi się niekiedy z niektórymi osobami dogadać. Chyba, że ktoś rozumie o co mi chodzi, gdy macham rękami i jęczę, że czegoś chcę ;)

WG: Nigdy nie myślałam, że można mieć słabą pamięć do imion :P pewnie dlatego, że ja mam świetną jeśli chodzi o tę kwestię. Nietypowo muszą wyglądać z Tobą rozmowy będąc kimś kogo przed chwilą poznałaś ;)
Jeszcze odnośnie rysunku - posiadasz jakąś galerię swoich prac czy blog to jedyne miejsce, gdzie udostępniasz swoją twórczość? Albo może jakiś folder w komputerze, teczka w biurku? 
KTZ: Powiem ci, że jestem teraz w klasie mającej 33 uczniów, i dosyć ciężko było mi zapamiętać ich imiona, do dzisiaj mylę ;)
Powiem tak - blog to taka moja teczka dla wszystkich, którą bieżąco aktualizuję. Oprócz tego mam jeszcze galerie na DeviantArt oraz ArtAni, gdzie właściwie wrzucam to co jest na blogu. No, może nie do końca, bo na dA trafiają zwykle przetłumaczone obrazki, a na ArtAni dorzucam jeszcze szkice. Bo większość moich rysunków to właśnie szkice, i niektóre niestety są w takim stanie, że tylko ja je potrafię zrozumieć. Bądź po prostu są chaotyczne i nie chce mi się zebrać ich w jeden, większy plik. 
Na komputerze posiadam chyba z 4 foldery, przy czym główny folder to "Depresyjny kot", i tutaj znajduje się większość szkiców komiksów czy obrazków oraz już ich gotowe wersje. Z komiksami i obrazkami to jeszcze okey, ale jeśli chodzi o pliki ze szkicami...dzisiaj, szukając jednego, natrafiłam na plik "everything"...niedługo chyba skończą mi się pomysły na te nazwy. 
Jeśli chodzi o teczkę w rzeczywistości, to tak, posiadam parę. Jedna zwykle przypada na rok albo pół roku. Oprócz tego, od początku tego roku szkolnego, mam zeszyt w czyste kartki, w którym jest większość moich szkiców z lekcji czy czasu wolnego. Jak to możliwe, że rozpisałam się tak mówiąc o teczkach? :D
WG: I kończymy: czujesz się jak Wschodząca Gwiazda?
KTZ: Ciężkie pytanie. Trochę tak, trochę nie. Wiem, że przede mną jeszcze długa droga, żeby zostać osobą kojarzoną w internecie niczym inni webkomiksiarze. Wiem, że jestem już w tym na tyle długo, że rezygnacja byłaby bardzo złym pomysłem, i chyba nawet nie dałabym rady zrezygnować z bloga. Ale przede wszystkim widzę, że z czasem coraz więcej ludzi odwiedza moje skromne, kocie progi, co chyba daje mi największą motywację, żeby dalej prowadzić bloga. 
Czyli, odpowiadając skrótowo na zadane pytanie: Raczej tak. Wschodząca, i to bardzo powoli. Ale nawet takie ślimaczenie się daje jakieś rezultaty ;)

***
Macie jeszcze jakieś pytania do Marianny?

Przypominam, że każdy może wziąć udział w projekcie i poczuć się w roli "gwiazdy". Wystarczy poczytać o tym jak to działa i zapoznać się z regulaminem

Total comment

Author

Wschodzące G.

001. Sylwia Vamppiv Błach


Pierwszą odważną blogerką, która zgłosiła się do projektu była Sylwia VamppiV Błach z bloga vamppiv.blogspot.com
Jak się okazało, Sylwia jest niezwykle otwartą osobą, ma szerokie pasmo zainteresowań: zaczynając od mody, urody i kosmetyków, a kończąc na pisaniu powieści oraz informatyce.
Rozmowa z nią to czysta przyjemność, tym bardziej, że ma wiele do powiedzenia :)

Wschodzące Gwiazdy: Dlaczego zaczęłaś prowadzić bloga?
Sylwia: Praktycznie odkąd zaczęłam samodzielnie dobierać sobie ciuchy słyszałam od znajomych, że mam swój własny styl. Był to dla mnie ogromny komplement, bo zawsze zależało mi by wykreować jakiś jednolity, ciekawy wizerunek. Z pomysłem założenia bloga nosiłam się od długiego czasu... Chciałam gdzieś prezentować swoje zestawy, ale chyba brakowało mi odwagi. Zawsze coś było nie tak. W końcu zmotywowałam się - dostałam w prezencie aparat kompaktowy i uznałam, że to najlepszy moment, by rozpocząć. Skoro inni mogą to dlaczego ja nie? Blogowanie jest pasją i przyjemnością dostępna dla każdego. Pokochałam to! Z czasem postanowiłam też prezentować makijaże - z jednej strony potrafię "coś tam zmalować", z drugiej blog to świetne miejsce, by poznać opinie innych. A jeśli chce się być w czymś dobrym to konstruktywna krytyka jest na wagę złota.

WG: Jaki jest Twój stosunek do blogosfery? 
S: Zależy co będziemy rozumieć jako blogosferę. Mając na myśli blogi to muszę mieć pozytywny stosunek, skoro sama do niej należę ;) Owszem, trafiają się osoby, które psują wizerunek blogerów. Głupie, tępe, puste. Ale jak wcześniej wspomniałam - urok blogów polega na tym, że każdy może jakiś mieć. Pocieszające jest to, że przebijają się tylko te dobre, prowadzone przez ciekawe osobowości. Zresztą tak samo jak w życiu, zawsze możemy trafić na kogoś głupiego. Ale bez sensu generalizować i po takim spotkaniu twierdzić, że wszyscy są głupi.

WG: Wiele blogerek, które zajmuje się modą i urodą prowadzi blogi, uzupełniając je vlogami (bądź na odwrót). Myślisz, że to dobre połączenie? Zastanawiałaś się nad tym, żeby zacząć nagrywać vlogi? 
S: Myślę, że to bardzo dobre połączenie. Żyjemy w świecie multimedialnym, często nie potrafimy funkcjonować bez telefonu czy Internetu. Popularność vlogów związana jest z rozwojem technologii, łatwiejszą dostępnością do niej i nie widzę w tym nic złego. Niech każdy robi to co lubi - to jest sposób na szczęście i sukces (chyba że lubi zabijać to niech lepiej się leczy ;)). A czy ja zacznę nagrywać... Raczej nie, chyba że zmienię zdanie. Ale w tym momencie nie kręci mnie to, nie czuję się wystarczająco swobodnie przed kamerą. Moją siłą jest słowo i zdjęcie i dobrze mi z tym.

WG: Na swoim blogu piszesz, że interesuje Cię również kryminologia i wampiryzm. Skąd takie zainteresowania? Wyglądasz na osobę pełną życia, pogodną i wesołą, a mimo to zajmujesz się tą "ciemną stroną". Chyba, że to po prostu pozory? 
S: Wiesz, ogólnie rzecz biorąc jestem pisarką horrorów, więc mroczne zainteresowania są z tym mocno związane ;) Zawsze kochałam gotyckie klimaty i wampiry. Jako dzieciak czekałam z niecierpliwością na czwartkowe noce zbrodni na Discovery. Mroczne zamiłowania są we mnie odkąd pamiętam i staram się je podkreślać w moich stylizacjach. To że są bardziej dojrzałe, kobiece, czasem urocze, wynika chyba z tego, że dorastam. Ale z mroku nie zrezygnuje. Zresztą to stereotyp, że mroczni ludzie to smutasy. Wbijaj kiedyś na gotyckie party ze mną albo na piwo z polskimi pisarzami grozy - gwarantuję, że ani na chwilę uśmiech nie zniknie z twojej twarzy!

WG: Dlaczego informatyka? (swoją drogą, masz bardzo szerokie pasmo zainteresowań :D)
S: Informatyka - trochę przez przypadek. Pragnę pisać, ale do tego nie potrzebuję studiów. Chciałam być kryminologiem, ale w Polsce ten zawód nie istnieje, zresztą praca w terenie nie do końca jest dla mnie, jako osoby niepełnosprawnej, osiągalna. Moda jest moją pasją i niech tak zostanie - uwielbiam się stroić i malować, ale jakoś nie marzyłam nigdy by wiązać z tym swoją karierę zawodową (chyba że praca w czasopiśmie modowym, o, to byłoby fajne!). I tak, wybierając studia, wymyśliłam informatykę - jestem z tych kobiet, które lubią grać i myśl, że mogłabym pracować przy jakimś znaczącym projekcie jest kusząca. Zresztą, nie oszukujmy się, informatycy dobrze zarabiają, a to też ma znaczenie. Na szczęście polubiłam programowanie, więc mogę informatykę nazywać swoją kolejną pasją :D


WG: Wyczerpałaś każdy temat dobitnie :P Ale wspomniałaś o wyjściu na piwo w określonym towarzystwie - zastanawia mnie jeszcze Twoje podejście do spotkań blogerów i w ogóle do znajomości, które miały swój początek w Internecie. Miałaś okazję spotkać się z kimś, kogo poznałaś w ten sposób? 
 Uważam, że w Internecie można spotkać tak samo wartościowych ludzi jak w knajpie, na koncercie czy w szkole. Szczególnie teraz, gdy nasze życie w dużej mierze toczy się w wirtualnej przestrzeni, nikogo nie powinno dziwić, że często znajomości te przenosimy do 'reala'. Wiadomo, trzeba zachowywać zdrowy rozsądek - tak jak nie wyjdę z imprezy z nowopoznanym chłopakiem w ciemną uliczkę, tak umawiając się z kimś poznanym w sieci wybiorę takie miejsce, gdzie "w razie czego" będę mogła uciekać. Jeśli chodzi o moje doświadczenia - poznałam mnóstwo ludzi w sieci i wiele z tych znajomości wyszło poza Internet. Czasem kończyło się na jednym spotkaniu, gdy okazywało się, że nie odbieramy na podobnych falach, kiedy indziej na świetnej długotrwałej znajomości - mam kilka dobrych kumpelek poznanych na fejsie. I, co ciekawe, jeszcze nigdy nie byłam w sytuacji, w której musiałabym ratować się ucieczką.
Co do spotkań blogerek - na żadnym jeszcze nie byłam, jakoś nie trafiam na informacje na ten temat. Ale jeśli tylko nadarzy się okazja - skorzystam. Należę do tego grona osób, które choć dużo czasu spędzają przed ekranem, to nade wszystko cenią sobie kontakty rzeczywiste.


WG:  Obalmy kolejny stereotyp - osoby niepepłnosprawne często postrzegane są jako ludzie, którzy nie do końca godzą się ze swoim losem, którzy zamykają się w swoich czterech ścianach i obwiniają wszystkich o wszystko. 
Niesamowitym zjawiskiem są sytuacje, w których osoby niepełnosprawne są radosne i mimo to, że np. jeżdżą na wózku, cieszą się każdą chwilą i wszędzie ich pełno. Odbieram wrażenie, że Ty również jesteś taką osobą. 
Zawsze tak było? Znasz wiele osób, które również są niepełnosprawne? Czy faktycznie spotykasz się z "litością" mimo, że świetnie sobie radzisz? 
S: Na temat niepełnosprawnych jest miliard różnych stereotypów. Przede wszystkim - nie używajmy tu zwrotu "mimo wózka, cieszą się...". Tu nie ma żadnego mimo, żadnego powodu do podziwu czy podejścia "jakie to dzielne, że chociaż ci trudniej, to wyjdziesz na piwo". 
Osobiście z litością się nie spotykam, mam zbyt silny charakter, pasje, a to sprawia, że ludzie widzą mnie, a nie mój wózek. Niestety, ogólnie dostrzegam, że społeczeństwo ON jest dość zamknięte. I nawet nie chodzi o cztery ściany, ale o pogląd, że wózkowicz tylko z wózkowiczem się zadaje. To nie dla mnie.
Niestety, jest to temat-rzeka, który ciężko zamknąć w kilku zdaniach. W tym miejscu najchętniej odesłałabym na swój drugi blog - oficjalny - sylwiablach.blogspot.com, na którym wielokrotnie umieszczam przemyślenia na temat niepełnosprawności, światopoglądu, życia. Jeśli kogoś to interesuje, wystarczy, że przejrzy kilka postów, a zrozumie, że niepełnosprawność nie oznacza wykluczenia, o ile sami nie zamkniemy się w tym stereotypie.

WG: O, charakter może być kluczowym elementem przy postrzeganiu człowieka jako człowieka, a nie jako osoby niepełnosprawnej. Podobnie jest z resztą wśród osób sprawnych - selekcjonujemy tych, którzy są silniejsi psychicznie i takich, którzy mają pewien dystans do siebie i do życia. Ale tu już wejdziemy w psychikę ludzką, a nie o tym chcemy rozmawiać, tylko o Tobie :)
 Jesteś osobą wierzącą? Twoje zainteresowania przyczyniły się w jakiś sposób do tego? 
 S: W pewnym sensie tak, ale to już zbyt osobisty temat :)

WG: Nie ma sprawy, to Ty decydujesz o czym i jak rozmawiamy ;) 
 Piszesz opowiadania, zagłębiasz się w świat grozy i horroru. Aby napisać coś, co budzi w czytelniku strach, trzeba użyć nieco innych "sztuczek" niż te, które używają filmowcy (muzyka, która podnosi napięcie, charakterystyka aktorów, klimat - wszystko co jest widoczne gołym okiem). Co zrobić by poruszyć wyobraźnię czytelnika w ten sposób, żeby czuł ten dreszczyk emocji? Znasz jakąś uniwersalną radę? A może spotkałaś się z takim uniwersalnym "trikiem" w opowiadaniach innych twórców? 
S: Niestety, uniwersalna rada nie istnieje. Wyobraź sobie, że byłoby coś takiego i wszyscy by nagle skorzystali - po dwóch, trzech książkach przestałoby już straszyć. Oczywiście, można zastosować krwawe lub klimatyczne opisy i to one często budują nastrój. Tajemnicze dialogi lub niezwykłe postaci także mają wpływ na to jak czytelnik odbiera to, co czyta. Trzeba po prostu eksperymentować. Dla mnie cel jest osiągnięty wtedy, gdy sama czuje ten dreszcz niepokoju, gdy opisuję straszną scenę. Poza tym pamiętajmy, że strach filmowy, a strach literacki to dwie różne rzeczy. W filmach właśnie możemy wykorzystywać muzykę, nagłe zwroty akcji etc. - rzeczy, które sprawiają, że podskakujemy ze strachu na fotelu. Ale to strach krótkotrwały, przerażenie. Co prawda ja najbardziej cenię te horrory, w których boję się jeszcze przez długi czas, ale coraz mniej tak klimatycznych produkcji powstaje. A w książkach ciągle jeszcze stawiamy na klimat. Tutaj strach jest inny, nazwałabym go grozą. Niepokój, który narasta gdzieś w głębi nas, sprawia, że nawet gdy nie czytamy, myślimy o fabule. 
  
WG: Racja, tym bardziej, że przeczytane książki zapamiętujemy na zawsze, a filmy niekoniecznie. Zawsze może nam coś umknąć. Poza tym nie każdy reżyser potrafi trafić w gusta widzów, a pisarz opisuje obrazy, które i tak czytelnik "przeinaczy" na swoje :)
I tak dobrnęliśmy do końca: Czujesz się jak Wschodząca Gwiazda?
S: Nie, raczej nie, to takie górnolotne określenie! Ja po prostu staram się robić to co kocham. Jeśli ktoś mnie rozpoznaje na ulicy czy prosi o wywiad to uważam to za miły element tego co robię, fakt, że powoli staję się rozpoznawalna, co jest niezwykle sympatyczne. Ale gwiazdą na pewno bym się nie nazwała ;)


***
Spodziewaliście się takiej formy wywiadów? Macie jeszcze jakieś pytania do VamppiV?  
Przypominam, że każdy może wziąć udział w projekcie i poczuć się w roli "gwiazdy". Wystarczy poczytać o tym jak to działa i zapoznać się z regulaminem

Total comment

Author

Wschodzące G.

Start!


Celem projektu jest zintegrowanie blogerów i danie im możliwości rozwoju.

W świecie blogów brakuje miejsca, w którym każdy bloger ma bezpośredni dostęp do innych blogerów, jednocześnie uczestnicząc w tworzeniu takiej "bazy".
Projekt ten to połączenie rankingów, spisów blogów oraz sfery dziennikarskiej.

Każdy bloger, który wypełni odpowiedni formularz w zakładce "współpraca", będzie miał możliwość uczestniczenia w projekcie. 

Wszystkie szczegóły znajdują się w menu bloga - jak to działa? 

Total comment

Author

Wschodzące G.