Formularz kontaktowy

 

019. Sowa trywialna



Na ten ciepły, zimowy wieczór mamy dla Was dłuższą lekturę :) sowatrywialna.blogspot.com

Wschodzące Gwiazdy: Dlaczego zaczęłaś blogować?
Dina: Kiedy zaczynałam moją przygodę z blogowaniem, Internet (a właściwie Onet ) przepełniony był masą blogów z słodkimi obrazkami sprzedawanymi za komentarze, dużo błyskotek. Jedna z moich koleżanek bardzo mocno siedziała w tym blogowym świecie (pisząc blogowe fanfiction). Pokazała mi ten internetowy świat - blogi, blogusie i blogaski. I muszę przyznać, że była to miłość od pierwszego wejrzenia. Odkąd pamiętam, pisałam pamiętniki, wierszyki, jakieś próby z prozą. Różne rzeczy chowałam w szufladzie, więc kiedy okazało się, że jest sposobność jakoś się tym podzielić, poznać opinię innych ludzi na tematy takie czy inne, nie pisać w końcu do szuflady - nie mogłam się oprzeć.  Mocniej utwierdziłam się w tym, że uwielbiam to robić, kiedy zgłosiłam się do Panterek (prowadziły kiedyś ocenialnię, której zdanie było dla mnie BARDZO poważne i ważne i budujące) i dostałam od Mimi 38 punktów, co było dla mnie spełnieniem marzeń i niesamowicie mnie podbudowało. 
Chyba nieco odbiegłam od pytania. Pytasz, dlaczego? Wydaje mi się, że potrzebowałam się wygadać. Wykrzyczeć. Wywalić z siebie to, co leżało mi w środku. Później odkryłam, że to taki sposób na życie. Przekazujesz swoje myśli gdzieś w eter, ktoś wypowie się na ten temat. Wywiąże się komentarzowy dialog, wymiana punktów widzenia. To buduje jakiś światopogląd. Jeśli wiesz, gdzie szukać i co czytać, na blogach można znaleźć naprawdę cudowne i niesamowite rzeczy. Poznać naprawdę masę niesamowitych ludzi z wielkimi historiami za sobą, o których na wp.pl czy na Onecie się nie pisze. Prawdę mówiąc, mojego najlepszego przyjaciela znam właśnie z blogosfery.
Z resztą, nawet jeśli nie ma tej rozmowy... Czasem na blogu żalisz się (jak to jedna z moich blogowych znajomych kiedyś powiedziała - "blog zniesie wszystko"), masz chandrę, chcesz się wypłakać - skrobiesz cierpiętniczą notkę, którą publikujesz. I widzisz, że przeczytała ją 1 osoba albo 9. I czujesz się tak jakoś lepiej. Jakby ktoś cię wysłuchał. Blog to najlepszy terapeuta. Czytelnicy i komentatorzy to cudowna grupa wsparcia, czy to przy wzlotach, czy przy upadkach. Tak jak powiedziała ta dziewczyna, blog zniesie wszystko. Będzie się z tobą cieszyć, nie będzie uciszać czy ponaglać, kiedy będziesz chciał się wygadać. Wysłucha każdej opinii. To taki dobry znajomy, który zawsze czai się gdzieś z tam na uboczu.
 
WG: Jaki jest Twój stosunek do blogosfery? 
D: Jak już mówiłam: Blog to najlepszy terapeuta. Czytelnicy i komentatorzy to cudowna grupa wsparcia. Poznałam masę niesamowitych ludzi a przeplata się ich naprawdę dużo. Uwielbiam urządzać sobie takie spacery po blogach. Klik, klik... od jednego do drugiego, bo to taka wielka sieć, łącząca ludzi w różnym wieku, piszących na różne tematy, o różnych poglądach i najróżniejszych sposobach patrzenia na  świat. Setki ciekawych pasji, przeżyć. Piękne jest to, że można z nimi w tym uczestniczyć, tak jak oni na swój sposób uczestniczą w twoim życiu. Blogosfera daje też taką sferę intymności, jaką sobie wyznaczysz. Nie włazi z butami w życie. Możesz pozostać całkowicie anonimowy, możesz się ujawnić albo udawać kogoś innego. W jakiś sposób możesz budować siebie takim, jakim nie potrafisz być w realu. Osobiście, uwielbiam blogosferę i wstyd się przyznawać, ale spędzam naprawdę masę czasu, który powinnam przeznaczyć na jakieś poważne, życiowe sprawy, właśnie relaksując się przy czytaniu blogów i przy kawie. To taka druga rodzinka.pl, którą sami wybieramy i wspólnie tworzymy.

WG: Zauważyłaś zjawisko, w którym blogerzy przede wszystkim nastawiają się na zysk z tytułu prowadzenia bloga? Co o tym myślisz? 
D: Zdaję sobie sprawę, że żyjemy w świecie, który goni za pieniądzem. Wielki pościg za pracą, doświadczeniem, projektami, kasą potrzebną na spłatę kredytu. Jest to potwornie smutna i bolesna rzecz, z którą w jakiś sposób trzeba się pogodzić, bo nic na to nie można poradzić. Pieniądz nami zawładnął. Jest był i będzie. Co do blogerów czerpiących zyski z prowadzenia bloga - gratuluję im. Gratuluję im, ponieważ znaleźli sposób na zarabianie na swoim hobby. Na jakieś magiczne pogodzenie tych dwóch rzeczy. Zabawy i pracy. Zazdroszczę tego każdemu, kto tego dokonał, bo - nie oszukujmy się - można znaleźć wiele takich sytuacji w innych "branżach". W sumie tak trzeba nazwać blogosferę. Oprócz tego, że jest świetnym miejscem do poznawania siebie i innych, staje się również prężną branżą. Tak właściwie, kto nie chciałby zarabiać na przyjemności? Ja chciałabym, żeby płacono mi za spanie, jeżdżenie na koncerty albo czytanie książek. W takim razie, dlaczego ci ludzie mieliby nie zarabiać na blogu? Moim zdaniem to wielka frajda - poniekąd pracować i zarabiać, ale nadal robić to, co się lubi. Gorzej, kiedy niestety, ten blog staje się taką stereotypową, nudną i beznadziejną pracą. Wtedy znika ta cała przyjemność, radość, frajda. Wtedy współczuję tym ludziom, bo poświęcili coś naprawdę pięknego - pasję i zaangażowanie - dla pracy. Niestety, na klatę trzeba przyjąć fakt, że każda moneta ma dwie strony. 
I choć tym ludziom trochę zazdroszczę i ich podziwiam, sama mojego bloga pozostawię takim, jakim jest. Niedochodowym, pochłaniającym czas uroczym miejscem, które jest moje i "najmojsze" na świecie a pracę z przyjemnością pogodzę kiedy indziej. ;)

WG: Jeśli miałabyś w jednym zdaniu określić o czym jest Twój blog i podporządkować go do jakieś kategorii to jak byś go określiła?
D: W jednym zdaniu powiedziała bym: Mój blog jest mną ;) Przyporządkować go do jakiejś kategorii? No cóż, myślę że to swojego rodzaju pamiętniko-dziennik. Można tam znaleźć właściwie wszystko, co jest związane z moim życiem codziennym. Jakieś wspomnienia, jakieś relacje, małe radości, nawet jakiś przepis się tam znalazł. To jest taki typowy "pamiętnik młodej kobietki", jakiś taki dziennik, który pomaga się zorganizować. Tak, myślę że to jest blog pamiętnikowo-dziennikowy ;)

WG: W jaki sposób zdobywasz nowych czytelników? I jak sprawiasz, że zostają z Tobą dłużej?
D: Nie traktuję tego, jako "zdobywanie" czytelników, bo nie jestem żadnym headhunterem, tylko małą, szarą blogerką, z małym, skromnym blogiem. Wcześniej mówiłam o tych "wirtualnych spacerach". No więc, podczas takiego spaceru, czytam, czytam i jeszcze raz czytam i jeśli mam coś do powiedzenia, to piszę. Rozmawiamy. Jeśli autor tamtego bloga zainteresuje się, wchodzi do mnie. Coś komentuje, dalej rozmawiamy. Pod jednym wpisem, drugim, trzecim. No i część zostaje na dłużej. Nigdy nie praktykowałam czegoś takiego jak spam. W komentarzach nie umieszczam też żadnego "zapraszam do siebie" albo "obserw za obserw". Nie traktuję innych blogerów jak jakiejś trzody, którą trzeba zaganiać. Raczej jako gości, bo przecież miło jest, kiedy przyjdzie jakiś miły gość i pogada. Później ja wpadnę do niego, posiedzę, pogadam. I tak to się kręci. Jak chce wejść, to wejdzie, bo drzwi zawsze stoją otworem :) W ramach lepszego kontaktu i, powiedzmy, autoreklamy - umieściłam "Obserwatorów" i Funpage na stronie, więc to też jakiś sposób na zainteresowanie czytelnika na dłużej. :)
 Jak sprawiam, że zostają dłużej? Staram się zainteresować ich moją osobą i w miarę ciekawie pisać. Liczę, że to wystarczy :) 

WG: Jak dbasz o jakość blogu?
D: Zależy co rozumiemy pod słowem jakość. Dla mnie jakość to przede wszystkim porządek a więc schludny wygląd - nie przytłaczający ale też nie taki pustelny i bezpłciowy.  Staram się nie robić śmietnika w komentarzach, poprzez moderowanie. Oprócz tego, ważna jest poprawność. Dbam o to, aby tekst był zapisany elegancko i czytelnie, staram się unikać błędów. Kilkukrotnie czytam tekst przed publikacją. Jakość to również różnorodność - piszę na blogu różne rodzaje tekstów, jak mówiłam nawet przepis na babeczki się znalazł. 

WG: Czyli Twój blog można określić jako lifestyle? To dość modne słowo wśród blogerów:) A gdzie leży Twoja granica prywatności, której nie przekroczysz? O czym nigdy nie napiszesz na swoim blogu?
D: Poniekąd mógłby zostać tak sklasyfikowany, choć sama uważam, że daleko mu do takiego. Widziałam wiele blogów ze słowem "lifestyle" w nagłówku i nie widzę podobieństwa między nimi a moim. Poza tym, nie jestem osobą podążającą za modą. Kiedy zaczynałam blogowanie, na Onecie najbliżej było mi do kategorii "pamiętniki i dzienniki". Nawet nie wiem, czy była taka kategoria jak lifestyle, czy to wymysł nowego blogowania. W każdym razie, moja filozofia jeśli chodzi o blogowanie nie zmieniła się od tamtej pory, jestem dość sentymentalna - tak więc upierać się będę przy dzienniku. ;) 
Granica prywatności... powiem szczerze, że to pytanie jest trudne, ponieważ o tej granicy się nie mówi.  I jeśli napisałabym, o czym nie napisałabym na swoim blogu, było to dość... dziwne. Jest po prostu taka bariera, w którą uderzasz, kiedy chcesz za dużo napisać. Uderzasz i wiesz, że tutaj trzeba wyhamować. Do tej pory miałam tylko jedną sytuację, o której nie pisałam na blogu (przynajmniej tym publicznym). 

WG: Moderujesz komentarze. Często blogerzy decydują się na to, kiedy spotkała ich jakaś nieprzyjemność ze strony komentujących. Czy tak było u Ciebie? Dostałaś kiedykolwiek anonimowy komentarz pełen jadu?
D: Moderowanie komentarzy nie jest absolutnie związane z jakimikolwiek hejtami. Sprawa jest dość prosta: częściej wchodzę na pocztę niż na kokpit bloga a kiedy pojawia się komentarz do moderacji, dostaję maila i jestem na bieżąco. Poza tym, jak mówiłam, nie lubię spamu a niestety zdarzają się takie komentarze, które nie niosą ze sobą niczego, oprócz autoreklamy. Nie lubię czegoś takiego. Lubię, kiedy komentarze mają się jakoś do tego, co napisałam - czy to u siebie, czy u innych (co również się zdarza). Z resztą, nie jestem osobą unikającą hejtów czy krytyki. Umiem to przyjąć na klatę i choć, jasne, nie będę zgrywać twardzielki - momentami boli i płakać się chce - trzeba przez to przebrnąć. Ucieczka nie jest sposobem na rozwiązanie problemu. Kasowanie hejtów również. Często zdarzało mi się, że słyszałam dość dosadne słowa krytyki, ale to raczej w realu niż w świecie wirtualnym. Przyznam się, że na żadnym blogu jeszcze mi się nie przytrafił jakiś bardzo przykry, chamski czy wulgarny komentarz. Spam: owszem, hejty - nie. ;)

WG: Czy te przykre komentarze na żywo dotyczyły blogowania? 
D: Nie, te przykre komentarze nie dotyczyły blogowania, raczej innych sfer mojego życia ;)

WG: Wiele z nas na początku wstydzi się śmiało mówić: piszę blog. A Twoi bliscy o tym wiedzą? Jeśli tak to jak reagują?
D: Nigdy nie miałam żadnych oporów, żeby mówić śmiało: jestem blogerem. To żaden powód do wstydu przecież. Inni ludzie mają inne zainteresowania, których również się nie wstydzą: gotują, tańczą, śpiewają. Oni się nie wstydzą, więc dlaczego ja bym miała. Wydaje mi się, że umiem to robić. Od lat żyję w blogosferze, gdziekolwiek się w niej nie znajdę, zawsze znajdę sobie grono autorów do czytania, grupę czytelników. Dlaczego miałabym kryć się z czymś, co jest dla mnie ważne i wydaje mi się, że jestem w tym dobra? Nie wstydzę się tego, tym bardziej że pisanie to poniekąd moje drugie, bardziej udane życie, nad którym mam kontrolę. 
Moi bliscy... zależy o kogo pytasz. Rodzice? Pewnie wiedzą, bo nie raz wspominałam o tym, że prowadzę blog. Jak reagują? Właściwie w ogóle, bo to mili ludzie, którzy życia w internecie nie prowadzą. Chłopak? Owszem, wie, ale traktuje to raczej jak to, że mam mały palec u stopy - rzecz oczywistą i niewymagającą komentarza. Kumple z fejsbuka? Pewnie wiedzą, bo udostępniam niekiedy linki na tablicy, może kiedyś rzucił się im w oczy. Spośród moich przyjaciół wiem o dwóch osobach, które są czytelnikami. Mój najlepszy przyjaciel nawet czasami jakiś komentarz zostawi i wtedy jest mi szalenie miło. Wiadomo, każdy komentarz cieszy, ale komentarz od tych, których się zna tak bardzo cieszy najbardziej. Miałam kiedyś wśród moich bliskich jednego wiernego czytelnika. Po każdej publikacji pisał do mnie na facebooku, rozmawialiśmy o tym co napisałam... i tutaj pojawia się granica prywatności, więcej na temat tego czytelnika nie mogę powiedzieć :)

WG: I tak dotrwałaś ze mną do ostatniego pytania: czujesz się jak wschodząca gwiazda?
D: Absolutnie nie. Z resztą, nie wiem, czy chciałabym być gwiazdą. Przenośną, czy dosłowną. Te dosłowne są takie dalekie i mają taką smutną przypadłość, że umierają z hukiem. Nie chciałabym w taki sposób kończyć żywota (czy to dosłownego, czy blogowego). Właściwie, to te przenośne gwiazdki, lśniące produkty mediów i popkultury, również miewają takie smutne epilogi - pełne skandalizmu i rozdmuchania medialnego. Nie jestem typem osoby, która lśni i lubi fejm. Wolę być szara, ale szczęśliwa. Niestety, gwiazdorstwo i szczęście nie zawsze idą w parze. Poza tym, nie wiem, czy zniosłabym swoją facjatę na billbordach albo na okładkach gazet :D


***
Przypominam, że każdy może wziąć udział w projekcie i poczuć się w roli "gwiazdy". Wystarczy poczytać o tym jak to działa i zapoznać się z regulaminem

Total comment

Author

Wschodzące G.

3   komentarze

Podoba mi się określenie "mój blog jest mną" ;)
Poprawcie słowo "trywialna" w tytule! :) A tak poza tym, ciekawy wywiad, widać, że dziewczyna ma coś do powiedzenia :)
Jak to sowa - mądra głowa! ;-) żarcik osobisty. Autorka pozdrawia ekipę wschodzących, dziękuję za miłą współpracę a zainteresowanych zaprasza na bloga! :-)

Wszystkie komentarze są na bieżąco moderowane.

Cancel Reply