Formularz kontaktowy

 

025. To widzimisie


A jakie są Wasze widzimisie? 
Zanim odpowiecie na pytanie przeczytajcie wywiad przeprowadzony z autorką bloga towidzimisie.blogspot.com :)

Wschodzące Gwiazdy: Dlaczego zaczęłaś blogować? 
Nomissn: Blog powstał przede wszystkim dla zabawy i parodii, pisania w sposób naukowy o zwykłych rzeczach. Przez miesiące sporo pozmieniało się nad nim, ale w dalszym ciągu dobrze bawię się na nim. Może to wydawać się dziwne, jak można przejść od humorystycznych do bardziej naukowych wpisów, ale przecież przeciwności przyciągają się, dlatego na blogu mam zarówno głupoty jak i mądrości, a wiadomo, że między nimi jest cienka granica, tak jak między miłością i nienawiścią. Z drugiej strony tematy, którymi ostatnio zajmuję się, też są głupotami, bo takie pytania głównie małe dzieci zadają, dorosłe osoby już mniej zastanawiają się nad wszystkim.

WG: Jaki jest Twój stosunek do blogosfery? 
N: To zbyt szeroka społeczność, żeby uogólniać ją, więc nie da się jednoznacznie określić jej. Blogosfera nie jest jednorodna, można podzielić ją na wiele części, np. blogi modowe czy kulinarne. Właściwie to znamy jej małą część, są miliony blogów na świecie i trudno ogarnąć wszystkie. A najbardziej znane są tylko te, które zostały świetnie wypromowane, co nie oznacza, że niepopularne mają tragiczne treści, nawet często są bardziej wartościowe od tych popularnych. Nasze życie coraz bardziej przenosi się do Internetu, więc w  blogosferze, jest jak w otaczającym nas świecie: różne skandale, pęd za kasą, przez co coraz więcej osób zaczyna podchodzić do niej negatywnie. Jest tutaj wybuchowa mieszanka różnych osobowości, znajdziesz blogerów praktycznie z każdej grupy społecznej, z różnych przedziałów wiekowych. Można wymienić swoje poglądy, toczyć dyskusję – po prostu jest to życie online. I jej jak najbardziej pozytywna strona.

WG: Zauważyłaś zjawisko, w którym blogerzy przede wszystkim nastawiają się na zysk z tytułu prowadzenia bloga? Co o tym myślisz? 
N: Ludzie cały czas szukają sposobów na zarabianie pieniędzy, więc nic dziwnego, że próbują osiągnąć to w sieci. Dobrze jest jeśli to, co uwielbiamy robić, daje nam pieniądze, ale tak naprawdę wielkie pieniądze z blogowania otrzymuje wąskie grono osób. Wszyscy znani blogerzy są już od kilku lat w sieci i nie stali się celebrytami  w jeden dzień. A właściwie pewnie w sieci powinno się bardziej używać słowa: cewebryta, ale nim jest każdy, kto podzieli się swoim życiem chociażby na Facebooku i ma grono obserwatorów. Nastawienie się jedynie na zysk z blogowania mija się z samą istotą prowadzenia bloga, czyli przekazywaniem swojej pasji czy wyrażaniu opinii, a zarabianie z tego tytułu to bardziej skutek uboczny. Jeśli nie będzie mieć pasji pisania postów, to nie będą one dobre jakościowo, więc trudno będzie utrzymać czytelników. Stawiając na autopromocję czy zysk a nie na treść, nie stanie się dobrym blogerem.

WG: Wspaniały pomysł na oryginalny blog. Jak się zrodziła ta idea?
N: Zawsze lubiłam wyjaśniać wszystko po swojemu, przekładać na swój język. Wiedza jest jedna, ale są różne sposoby przekazywania jej. Nauka nie jest popularnym tematem, więc próbuję przekazywać ją tak, aby była najbardziej ciekawa. Dla mnie teksty czysto naukowe też są na ogół nudne, więc nie dziwię się, że sporo osób unika wszystkiego, co naukowe. Wszyscy mówią, że dobrym sprawdzeniem czy tak naprawdę rozumie się dany temat jest opowiedzenie o tym tak, aby nawet dzieci zrozumiały to, im prościej przekaże się coś, tym lepiej. Czasami jest to sporym wyzwaniem, ale dzięki temu mogę rozwijać swoją kreatywność. Podobnie uwielbiam tworzyć nowe zastosowanie dla znanych przedmiotów czy w prosty sposób radzić sobie z brakiem danej rzeczy – przecież można zastąpić to czymś innym. Tytuł mojego bloga zobowiązuje do kreatywnego blogowania i jest to główne spoiwo odmiennych tematycznie postów. 

A jak Ty pracujesz nad jakością swego blogu?
N: Staram się dbać o poprawność merytoryczną, chociaż stosując uproszczenia mogę ją czasami stracić. Często podaję dodatkowe linki, dzięki którym można bardziej zagłębić się w temat. Zawsze staram się korzystać z wiarygodnych źródeł zwłaszcza jeśli nie znam się na czymś, a zainteresuje mnie dane zagadnienie. Polskie zasoby często są słabe, rzadko wystarczają mi, więc w większości są to strony prowadzone po angielsku. Ale nie tylko z sieci korzystam, sporo wiedzy jest też z książek. Nie chcę też za bardzo zanudzać czytelników, więc kombinuję jak trochę uatrakcyjnić wiedzę.

WG: Jesteś naukowcem lub nauczycielem?
N: Ani jedno, ani drugie - jestem tylko studentką. 

WG: Czy piszesz o dziedzinie, którą studiujesz, czy raczej inspiruje Cię życie i skaczesz po różnych kategoriach?
N: Piszę o tym, co zaciekawi mnie, nie ograniczam się do jednej dziedziny, bo byłoby za nudno, chociaż w większości są to tematy dotyczące nauk ścisłych. A właściwie ciekawostki z życia codziennego, wyjaśnianie zjawisk. Sporo jest związanych z fizyką, ale nie zajmuję się typowo czystą fizyką na uczelni. Inspiracje można znaleźć wszędzie, wystarczy spojrzeć na niebo i już jest wiele intrygujących rzeczy, zaś rozmowy o pogodzie są takie błahe, że aż można stworzyć cały cykl postów. A jak codzienność znudzi mi się, to znajduję widowiskowe doświadczenie, które często przedstawiam w specyficzny sposób albo oryginalnie reklamuję. Przecież znicze można samemu zrobić, wystarczy pianę podpalić.

WG: Reklamujesz? Jakie masz sposoby na reklamę postów?
N: Chodziło mi bardziej o reklamę nauk ścisłych, a nie postów. Nie poświęcam dużo czasu na promocję, bo często brakuje mi go. Znam trochę blogów, które lubię w miarę regularnie odwiedzać i na ogół na tym kończy się ta reklama.

WG: Rzadko się zdarza, że młodzi ludzie chcą pokazać, ze nauka może być fajna. Jak reagują Twoi czytelnicy na Twoje posty? 
N: W sieci jest stosunkowo mało ciekawych stron o nauce, dlatego często ginął w tłumie, zdecydowanie więcej znajdziesz blogów kosmetycznych niż poświęconych nauce. Takie prezentowanie nauki wymaga trochę pracy, więc trzeba to naprawdę lubić, aby zajmować się tym, ale to jak z każdą pasją. Są młode osoby promujące doświadczeniami naukę w szkołach, więc nie jest tak, że tylko starsi zajmują się tym. Chociaż nauka nie jest modna, to sporo osób udaje mi się zaciekawić danym tematem. Czasami czytelnicy są wymagający i zadają dodatkowe pytania, wiec nie wszystkich tylko rozrywka w sieci interesuje.

WG: Czujesz się jak Wschodząca gwiazda?
N: Nie czuję się gwiazdą, zwłaszcza, że świecę tylko światłem odbitym a nie własnym. Ta wiedza nie jest czymś nowym, nie została wymyślona przeze mnie. Gwiazdy chodzą do kawiarni, a nie kombinują jak oszczędnie zaparzyć herbatę w strzykawce. Daleko mi do bycia gwiazdą, przecież zajmowanie się nauką nie jest modne.

***
Przypominam, że każdy może wziąć udział w projekcie i poczuć się w roli "gwiazdy". Wystarczy poczytać o tym jak to działa i zapoznać się z regulaminem

Total comment

Author

Wschodzące G.

024. Ryszawa

Ten, kto nie lubi ambitnych i inteligentych dziewczyn, ten trąba! 
Na dziś mamy dla Was wywiad z Ryszawą z bloga ryszawa.blogspot.com

Wschodzące Gwiazdy: Dlaczego zaczęłaś blogować? 
Ryszawa: Początkowo szukałam miejsca w którym mogłabym dać upust temu co siedziało w mojej głowie, ponieważ dużo działo się w moim życiu. Pisałam dla samej siebie, mając garstkę czytelników. Z czasem blog stał się miejscem w którym poznałam przyjaciół i dałam upust swojej artystycznej duszy. Obecnie z wyrwanych myśli i chaotycznych przemyśleń przemienił się bardziej w miejsce w którym mogę pokazać ludziom swoje zdjęcia, rysunki, poglądy na świat, a coraz częściej przepisy. Czuję, że to mój kawałek internetu. Cieszę się z każdej osoby która postanowiła do mnie zajrzeć. Puki choć jeden człowiek ma chęć mnie czytać, mam ochotę dalej dzielić się z innymi pasją i przemyśleniami. Tak na prawdę moment zakładania przeze mnie bloga był ułamkiem sekundy, do końca nie wiem co dało mi bodziec do tego kroku. Działałam pod wpływem chwili. Zarejestrowałam się, otworzyłam nowy arkusz, a słowa same popłynęły i dały ujście emocjom. 

Jaki jest Twój stosunek do blogosfery?  
R: Przyzwyczaiłam się do niej na tyle, że nie wyobrażam sobie, że mogłoby jej w moim życiu zabraknąć. Lubię odwiedzać innych, czytać przydatne rady, poznawać ludzi którzy posiadają podobne zainteresowania do moich. Uważam, że to ciekawy sposób na pokazanie siebie, na wyrażenie myśli czy choćby spędzenie wolnego czasu. To niewiarygodne jakich ciekawych ludzi można poznać w ten sposób. Co prawda nie jest to główny sposób spędzania przeze mnie wolnego czasu, ale zawsze w wolnej chwili, przy kawie lubię zobaczy co dzieje się u innych i co blogerzy mają do powiedzenia na temat moich postów.

Zauważyłaś zjawisko w blogosferze, w którym blogerzy nastawiają się przez wszystkim na zysk z prowadzenia bloga? Co o tym myślisz? 
R: Co prawda spotkałam się z blogerami, którzy zarabiają na tym co robią, aczkolwiek częściej mam do czynienia z blogami będącymi typowo pamiętnikiem czy zwykłym niezarobkowym hobby. Uważam, że zarabianie na blogu to nic złego. Wręcz przeciwnie, jeśli ktoś umie się wybić wśród innych i jest dobry w tym co robi to dlaczego nie miałby na tym zarabiać pieniędzy? Sztuką jest połączyć pasję z pracą. Pytanie czy efekt będzie trwały. Nie sztuką jest wypozycjonować bloga, sztuką jest utrzymać wysoką pozycję.

WG: Twój blog ma niezwykle dziewczęcą szatę graficzną, czy kierujesz treści blogu wyłącznie do kobiet?R: Szkoda, że nie widzieliście dotychczasowych odsłon mojego bloga. Według mnie były lepsze.  Nie wiem co skłoniło mnie do tego szablonu. mam go od niedawna. Nie lubię różu, a jednak postanowiłam go zastosować.  Niedługo planuję zmiany, aby ludzie mogli dostrzec prawdziwą mnie. Kieruję swojego bloga do osób każdej płci. Nie jest to blog typowo kobiecy. Prezentuje w nim przede wszystkim fotografie i moje pasje.

WG: Znasz się na pozycjonowaniu? Korzystasz z tych sztuczek?
R: Mam pojęcie na ten temat, ale na ogól nie korzystam ze sztuczek. 

WG: A czy w jakikolwiek sposób starasz się promować swój blog, czy raczej czekasz, aż czytelnicy 'jakoś' Cię odkryją?
R: Posiadam fanpage na facebooku, ale nie ma on zbyt dużego zasięgu. Uważam, że największą 'popularność" i zainteresowanie można zdobyć udzielając się u innych i regularnie ich odwiedzając. Trzeba też umieć przyciągnąć czyjąś uwagę. Nie toleruję masowego kopiowania komentarzy i podpisywania ich adresem swojego bloga, a wiem, że wielu blogerów w ten sposób zdobywa obserwatorów. Wolę mieć mniej czytelników niż stosować tzw. 'obserwowanie za obserwowanie"

WG: Co uważasz za mocną stronę Twojego blogu?
R: Mocną stroną bloga jestem ja - autorka, czyli szalona wariatka z głową pełną pomysłów i duszą artystki. Każdy ma swój sposób na prowadzenie bloga i każdy wydaje mi się wyjątkowy na swój sposób. To blogerzy sprawiają, że ich blogi są niepowtarzalne. Myślę, że oprócz tego mocną stroną mojej "Lewej strony literki M." jest to, że nie mam jednej tematyki ukierunkowanej na ten sam temat. Jest to mały misz-masz i każdy może znaleźć coś dla siebie.

WG: Nie boisz się, ze taki od takiego 'misz maszu' zakręci się Twoim czytelnikom w głowach? Że nie będą wiedzieli czego się spodziewać po Twoich postach, że szukają określonej tematyki?
R: Nie, nie boje się. Wręcz przeciwnie. Wychodzę z założenia, że każdy znajdzie coś dla siebie. Mam kilka pasji i nie zamierzam do każdej tworzyć osobnego bloga. A jeśli nie wiedzą czego się spodziewać to szyba dobrze, że umiem czytelników zaskoczyć. Ten blog jest jak ja. Pełen pasji i różności. Lecz ma jedną tematykę przewodnią.

WG: Piszesz, że 'Każdy ma swój sposób na prowadzenie bloga i każdy wydaje mi się wyjątkowy na swój sposób'.
Istnieje jednak dość ciekawe zjawisko, gdy blogerzy kradną sobie zdjęcia, a także zdarza się, że przywłaszczają sobie całe wpisy. Co o tym myślisz? Jaki moga mieć w tym cel?
R: Oczywiście nie popieram tego! Sama spotkałam się z kradzieżą moich zdjęć. Ludzie mogą kierować się zazdrością, chęcią wyróżnienia. Być może sami nie potrafią zrobić zdjęć bądź napisać tekstu w sposób jaki by chcieli lub im się po prostu nie chce. To nie uczciwe i karygodne. Lepiej zrobić coś gorzej ale po swojemu. Istnieje takie coś jak prawa autorskie więc nie polecam stosować takich działań. Można się kimś wzorować, ale kradzież pozostaje kradzieżą. 

WG: Jak zachęcisz jednym zdaniem naszych czytelników, żeby zajrzeli do Ciebie?
R: Jeśli spodobał Ci się wywiad ze mną i jesteś ciekawy czym jeszcze mogę zaskoczyć czytelników, zajrzyj do mnie w wolnej chwili. ;)

WG: Czujesz się jak Wschodząca Gwiazda?
R: Nie czuję się w żaden sposób gwiazdą, ani wschodzącą, ani zachodzącą. Jestem zwykłym człowiekiem który chce dzielić się z innymi pasją. Bycie gwiazdą pozostawiam innym, idealnie o tego stworzonym. 

***
Przypominam, że każdy może wziąć udział w projekcie i poczuć się w roli "gwiazdy". Wystarczy poczytać o tym jak to działa i zapoznać się z regulaminem

Total comment

Author

Wschodzące G.

023. Bo ma być mrucznie

Jakiś czas temu mieliśmy przyjemność przeprowadzić wywiad z Nadine z bloga bomabycmrucznie.pl :)

Wschodzące Gwiazdy: Dlaczego zaczęłaś prowadzić bloga?
Nadine: Piszę od zawsze i właściwie to wszędzie, gdzie tylko mogę. Bloguję od kiedy odkryłam blogi na onecie - miałam wtedy 12 albo 13 lat. Były już mini blogi, blogi, foto-blogi. Chyba wszystko. I zawsze, ale to zawsze gdzieś w sieci się udzielałam. Blogowanie to dla mnie spora frajda, przysięgam, nie wyobrażam sobie bez tego mojego dnia. 

WG: Jaki jest Twój stosunek do blogosfery? 
N: Blogosfera dopiero się rozrasta i jest tam dla nas wszystkich jeszcze sporo miejsca. Podobają mi się ludzie z blogosfery - zwykle są otwarci, zabawni i chyba z każdym kogo znam z blogów, a potem poznaję w realu, znajduję wspólny język. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się na stałe zasiedlić malutki fragment blogosfery. 

WG: Jak określiłabyś swojego bloga? Do jakiej kategorii należy go przypisać? 
N: Startowałam jako blog urodowy - byłam zafascynowana dziewczynami, które kręcą beauty-vlogi i sama chciałam taka być. Założyłam bloga, ale szybko się okazało, że beautyblogerka ze mnie żadna i równie dobrze mogę pisać o tramwajach w Krakowie. Potem zaczęłam umieszczać migawki ze swojego życia i nagle się okazało, że największa sierota na świecie - Nadine, ma całkiem zabawne życie. Zdarzają mi się wpadki i wpadeczki. Potykam się na prostej drodze i często powiem coś zupełnie bez sensu. Ale otaczają mnie wspaniali ludzie, którzy dodają koloru opowieściom. Czytelnicy znają moje współlokatorki, mojego ukochanego i... mojego kota. Usłyszałam kiedyś, że mojego bloga czyta się jak dobrą powieść - są w niej bohaterowie, miejsca i akcja ma jeden ciąg. Niestety nie zawsze u mnie jest tak miło i przyjemnie, dlatego zaczęłam też pisać o tym co mnie interesuje najbardziej - rozwój. Stąd trochę o tym co lubię, o tym czego nie lubię, co mnie pasjonuje i co się u mnie dzieje. Roboczo nazwałam go Rozwojowy Lifestyle Blog chociaż nie jestem pewna, czy taka kategoria istnieje. 

WG: Jaki masz stosunek do vlogów? Nie myślałaś o tym, żeby uzupełnić swojego bloga swoimi filmami? A może Twoja siła jest w słowie pisanym, nie mówionym? 
N: Przymierzam się do tego. Sama próbowałam coś nakręcić, ale na ten moment ciężko to widzę - nie lubię siebie na zdjęciach i przed kamerą. Być może kiedyś się przełamię - teraz występuję gościnnie w filmach koleżanek po fachu i zamierzamy stworzyć mały vlogowy projekt. Ale narazie cii - musimy wszystko zapiąć na ostatni guzik. Myślę, że obronię się jedynie blogiem, bo po prostu nie czuję się na siłach na działalność vlogową. 

WG: Na swoim blogu piszesz, że uwielbiasz czytać książki. Potrafiłabyś oszacować ile zdołałaś przeczytać już książek? Jakie powieści lubisz najbardziej?
N: Lubię czytać przed snem. Jak miałam więcej czasu i na głowie tylko szkołę to połykałam jedną książkę za drugą, a teraz, gdy mam go trochę mniej to stara się czytać przynajmniej kilka stron przed pójściem spać. Nie mam pojęcia ile książek mogłam przeczytać. Wiem tylko, że miłość do nich zaszczepiła się we mnie przez przypadek i rosła do tego stopnia, że od ponad 10 lat oprócz czytania także piszę. Uwielbiam czytać poradniki! To moja mała słabość, wciągam je jak spaghetti. A oprócz nich czytam powieści o dziewczynach w moim wieku (najchętniej pisane w pierwszej osobie). Lubię te powieści, w których elementy fantastyczne tak przeplatają się z rzeczywistością, że jestem w stanie w to uwierzyć. 

WG: Oczywiście wszyscy Twoi czytelnicy wiedzą, ze również piszesz.Ukończyłaś powieść. Zdradzisz nam o czym jest Twoja książka? Twoim marzeniem jest zobaczyć swoje książki w Empiku i w ręku dziewczyny czytającej w autobusie, dlatego: co dalej z Twoją powieścią?
N: To nie jest poradnik. Czytelniczki piszą do mnie maile z zapytaniem czy napisałam poradnik ze względu na bloga - znajduje się tam milion porad, to fakt, ale chyba nie jestem na tyle duża, żeby komuś radzić na papierze. Kiedyś na pewno przymierzę się do napisania poradnika, ale nie teraz. Trzy powieści, które udało mi się napisać (dobrze - dwie i pół, jedna jest urwana) to powieści obyczajowe z kropelką fantastyki. Ostatnia, która powstała w trzy miesiące (taki mały zakład z samą sobą), inspirowana trzymiesięcznym konkursem na powieść to mocno podkolorowana historia trzech dziewczyn wynajmujących mieszkanie. Znajdziecie tam wiele punktów wspólnych z Nadine, Joey i Annie, ale także masę innych historii. Powieść jest na etapie korekty i gdyby nie to, że ciężko mi się zmobilizować do pracy, to już by była gotowa. Ogłosiłam rok 2014 rokiem wydania powieści - zobaczymy co z tego będzie. Zdradzę Wam, że teraz pracuję nad czymś nowym. Nazwałabym to pół poradnikiem, ale to po prostu powieść o dziewczynie, która... jest za młoda aby być panną młodą. Więcej nie powiem. 

WG: Skąd bierzesz pomysły na historie zawarte w książce? Wiemy, że część z nich jest odzwierciedleniem Twojej rzeczywistości, a reszta? Obserwujesz innych ludzi, czy działa Twoja wyobraźnia?
N: Inspirują mnie rozmowy, migawki, ludzie, zapachy, kolory... Wszystko. Staram się na bieżąco zapisywać to co wpadnie mi do głowy. Powiem Wam w sekrecie, że bohaterowie w moich powieściach zwykle robią to, na co ja nigdy nie miałabym odwagi - dzięki temu jestem w stanie przeżyć chociaż w głowie niektóre rzeczy. Czy to dziwne? Nie wiem, ale wciąga niesamowicie. 

WG: Czyli w pewien sposób utożsamiasz się ze swoimi bohaterami? Masz swojego ulubionego? Jeśli tak, to dlaczego?
N: Główna bohaterka zazwyczaj jest mną - w jakiś sposób. Wyostrzam pewne wady, ewentualne zalety, coś odejmuję, coś dodaję. To tylko charakter, bo z wyglądu bardzo się rozmijamy. Zawsze mocno przywiązuję się do bohaterów i kiedy już napiszę magiczne: koniec - jest mi szalenie pusto i nie wiem co mam ze sobą zrobić. To są postacie, które już ożyły i czasem ciężko się z nimi rozstać. 

WG: Brzmi niemal jak scena z filmu "Ruby Sparks", (to film o pisarzu, którego postać ożyła). Myślisz, że gdyby Twoja postać weszła do realnego świata to zostałybyście przyjaciółkami, czy raczej permanentnie działałybyście sobie na nerwy, zgodnie z zasadą, ze im bardziej jesteśmy do siebie podobni tym bardziej się drażnimy?
N: Podejrzewam, że wszyscy byśmy się pogryźli. Zwykle to ja każę postaciom coś konkretnego zrobić, tak? Ale czasem przychodzi coś takiego jak wena i postacie same żyją i to one prowadzą książkę. Ciekawe zjawisko i chciałabym, żeby występowało za każdym razem jak siadam do pisania. 

WG: Wschodzące Gwiazdy życzą Ci tego z całego serca:) Czujesz się bardziej jak autorka książki czy blogerka?
N: Teraz bardziej czuję się blogerką - autorką może kiedyś, jak już znajdę w księgarni swoją książkę. 

WG: I ostatnie pytanie: Czujesz się jak Wschodząca Gwiazda?
N: Nie wiem, jak zacznę wschodzić to się odezwę. ;) 

***
Przypominam, że każdy może wziąć udział w projekcie i poczuć się w roli "gwiazdy". Wystarczy poczytać o tym jak to działa i zapoznać się z regulaminem

Total comment

Author

Wschodzące G.

022. Chareza Ewelina

Czas na coś lifestyle'owego :) Ewelina z bloga chareza-ewelina.blogspot.com :)

Wschodzące Gwiazdy: Dlaczego zaczęłaś blogować? 
Ewelina: Dlaczego zaczęłam blogować? W sumie sama nie wiem. To się po prostu stało i już;) Będąc w gimnazjum moja ówczesna przyjaciółka prowadziła blog czego ja jej okropnie zazdrościłam, więc pomogła mi z założeniem go i wyjaśniła mi o co chodzi. Sama wtedy jeszcze nie wiedziałam po co mi to i dlaczego to robię, ale sprawiało mi frajdę. Niestety mając ograniczony dostęp do internetu, blog przepadł. Będąc w szkole średniej ponowiłam próbę zaistnienia w blogosferze i rzeczywiście mi się udało. Poznałam ciekawych ludzi, nawiązały się nowe przyjaźnie, które trwają do dziś, no a przede wszystkim nauczyłam się mówić o tym co myślę. Po około 3 latach przeniosłam się na bloggera i tak już zostało.
Jednak każdy blog, który miałam okazję prowadzić, był zakładany w najcięższych momentach mojego życia. Blogowanie było moja ucieczką od rzeczywistości.

WG: Jaki jest Twój stosunek do blogosfery? 
E: Raczej pozytywny, naprawdę wiele zawdzięczam blogosferze. Nigdy nie przypuszczałam, że w ten sposób mogą nawiązać się przyjaźnie, bądź dowiem się tylu ciekawych rzeczy. Co blog to coś nowego, ciekawszego, fajniejszego, śmieszniejszego. Blogosfera to taka rodzina i przyjaciele online. Ludzie po drugiej stronie monitora wiedzą czasami więcej o nas niż bliscy, bo właśnie tu zapisujemy te myśli, którymi w realnym świecie nie mamy odwagi się podzielić. I za to lubię blogosferę... za wolność;)

WG: Zauważyłaś zjawisko, w którym blogerzy przede wszystkim nastawiają się na zysk z tytułu prowadzenia bloga? Co o tym myślisz? 
E: Tego nie da się nie zauważyć. Co drugi blog ewidentnie prowadzony jest po to, aby jego właściciel miał jakieś korzyści z prowadzenia bloga. Czasami bywa to irytujące, a zwłaszcza gdy taki bloger zostawia komentarz pod postem, a w nim reklamuje swój blog. Nie miałabym nic przeciw temu, gdyby choć trochę zwrócił uwagę na treść posta pod którym próbuje się wypromować, a dopiero później zachęcał do odwiedzania. Mając świadomość, że takiego blogera nie obchodzi to kim jesteś, tylko żebyś podniósł mu statystyki naprawdę zniechęca. Przynajmniej mnie.

WG: Blog był dla Ciebie odskocznią od rzeczywistości, czy zdarzało Ci się pisać na nich nieprawdę, fantazjować? Czy raczej stanowił dla Ciebie miłe zajęcie pomagające zapomnieć o tym co dzieje się w Twoim życiu prywatnym. A Może rozumiesz to w jeszcze inny sposób?
E: Tak, blog był moją odskocznią od rzeczywistości. Nie przypominam sobie bym pisała nieprawdę. To takie moje miejsce gdzie nie muszę udawać kogoś kim nie jestem. Staram się być szczera, a jeśli czegoś nie chcę mówić po prostu tego nie robię, lub piszę w taki sposób żeby te osoby, które mają wiedzieć, wiedziały co mam na myśli, a inni ewentualnie mogli się domyślać.
Często piszę to co w danej chwili czuję, (a przynajmniej wcześniej tak robiłam, teraz uważam na słowa), więc jeśli długi spacer, czy płakanie w poduszkę nie pomagało, siadałam przed komputerem i zaczynałam blogować.
WG: Widziałam, ze zamieściłaś na blogu wpis, który blogerki nazywają 'haul', czyli chodzi o posty, w których chwalimy się zakupami. Nie rozumiem fenomenu tych wpisów. Na początku mojej przygody z blogowaniem również zamieściłam na swoim blogu kilka wpisów z tej serii i wiem, że czytelnicy je lubią. Jak myślisz, gdzie tkwi siła tych wpisów?

E: Przyznam szczerze, że również nie rozumiem fenomenu tych postów. Często gdy wspominam, że kupiłam coś nowego zaraz w komentarzach mam prośbę aby pochwalić się zakupem. Nie wiem po co komu wiedzieć w czym będę chodzić. Może w ten sposób chcą okazać zainteresowanie. Choć też nie da się zauważyć, że posty z dużą ilością zdjęć cieszą się większą popularnością niż te, z dużą ilością słów. I może właśnie tu tkwi ich siła…


WG: Oprócz reklamowania się wszędzie, jak poznać blogującego dla zysku?
E: Masa banerów współpracy. Sama kilka dni temu nawiązałam współpracę, ale nie chciałabym by blog był mi potrzebny tylko dla jakiegokolwiek zysku. Chciałabym by zachował swoją formę, bo lubię go takim jaki jest. Podoba mi się praca na blogu Honoraty Skarbek. Owszem jej blog jest oblepiony banerami promującymi jej płytę, ale treść jej postów wskazuje często na to, że nie robi tego tylko dla publiki, a także dla siebie, bo najzwyczajniej w świecie to lubi, no a przede wszystkim szanuje swojego czytelnika. I chwała jej za to! Oby więcej takich blogerów.

WG: Skoro w zdjęciach tkwi siła to ile czasu poświęcasz na fotki? Układasz kompozycje, czy zdajesz się na przypadek i zdjęcie trwa tyle co mignięcie lampy?
E: Dużą wagę przywiązuję do zdjęć, bo fotografia to moja pasja. Czasami zdaję się na przypadek, innym razem sama kombinuję. Nigdy nie robię jednego zdjęcia, muszę mieć z czego wybrać. Jeśli uznam, że zdjęcia są do bani robię kolejną serię. Jestem dla siebie srogim krytykiem.

WG: Obrabiasz swoje zdjęcia w jakimkolwiek programie?
E: Tak, zawsze. Aparat na którym pracuję nie zawsze chce ze mną współpracować i bywa tak, że ‘zżera’ kolory, więc czasami je ‘nasycam’.

WG: A jak pielęgnujesz swoją pasję? Czytasz książki na temat historii fotografii, chodzisz na kursy/warsztaty, czy po prostu lubisz to, robisz i tyle?
E: Na szczęście mamy internet, więc mam trochę ułatwione zadanie. Dużo szperam, czytam, podglądam profesjonalistów. Jeśli coś mi nie wychodzi szukam przyczyny i staram się ją wyeliminować. Nic co robię nie robię ot tak... Staram się włożyć w to trochę serca. Jak mi to wychodzi możecie ocenić sami :)

WG: Ostatnie pytanie: czujesz się jak Wschodzaca Gwiazda?
E: Wschodzić może słońce, a gwiazdy są na niebie;) Ja jedynie mogę czuć się wyróżniona zaproszeniem do projektu, za które ogromnie dziękuję;) Już będąc na tym etapie ogromnie mnie cieszy współpraca z Wschodzące Gwiazdy. Super, że ktoś ma fajne pomysły i je realizuje. 
***
Przypominam, że każdy może wziąć udział w projekcie i poczuć się w roli "gwiazdy". Wystarczy poczytać o tym jak to działa i zapoznać się z regulaminem

Total comment

Author

Wschodzące G.

021. Spojrzeniem


Jest co czytać, więc łapcie "swoją" dziewczynę z bloga spojrzeniem.blogspot.com :) 
Na marginesie: przez kilka godzin była częścią naszej załogi i miło wspominamy wspólnie spędzony czas :D

Wschodzące Gwiazdy: Dlaczego zaczęłaś blogować?
Koka.: Mmm, jak miałam dwanaście lat blogi były popularne wśród ludzi w moim otoczeniu; moi znajomi zakładali je i rozsyłali nam linki, byśmy mogli podziwiać i jeszcze nabijać im statystykę, co zresztą bardzo wytrwale robiliśmy. W końcu kiedyś mój brat zauważył, że całymi dniami siedzę na starym dobrym blog.onet.pl i zaproponował, że pomoże mi założyć swojego własnego bloga. Co to za była za radość! Niesamowita! Był to pamiętnik, którego nazwa składała się z kilku członów, coś w stylu: olka-dwunastolatka-pamiętnik albo jakiś podobny. Nie miałam na tę stronę żadnego konkretnego planu ani szczególnych zamiarów, co w ogóle będę tam pisała. Ja po po prostu postanowiłam, że będę miała bloga i tyle. Koniec dyskusji był. Dziś się uśmiecham na wspomnienie każdego mojego wybuchu radości, kiedy zobaczyłam kolejne wejście albo komentarz. Prawdziwe spełnienie marzeń. Tak więc była to zwykła pogoń za modą. Gdyby ta moda nastałaby teraz, pewnie bym w to nie wchodziła. Za stara jestem na podążanie za modą (:D).

WG: Jaki jest Twój stosunek do blogosfery? 
K: Im dłużej bloguję, tym blogosfera jest dla mnie ważniejsza, bardziej wartościowa. Poznałam ludzi, którzy są naprawdę niesamowitymi ludźmi, bez nich nie byłoby pewnie wielu rzeczy, na które się zdecydowałam pod ich naporem. Jako że żyję w dość utopijnym świecie, bo nazywam się dzieckiem szczęścia, to uważam tę blogosferę trochę za taką rodzinę moją drugą. Szczególnie tych bloggerów, którzy są ze mną regularnie albo dłużej. Przywiązałam się do nich i zawsze z niecierpliwością czekam na to, co napiszą. Ich opinia jest dla mnie ważna, często stanowią dla mnie fundament dla mojego zdania na jakiś tam temat. Zżyłam się z nimi bardzo! Cała blogosfera to też powód, dla którego wciąż bloguję. Nie potrafię się od tego oderwać, bo jakbym mogła? Nawet, jak nie mam weny albo coś złego się dzieje w moim życiu, to wchodzę i piszę im to po prostu. By dać znak życia. Tego samego chcę od nich i to dostaję. To, moim zdaniem, piękne. Świetne jest to, że przecież my - jako bloggerzy - tak naprawdę się nie znamy. Inni wiedzą o nas to, co napiszemy, a mimo to - ludzie potrafią się wesprzeć czy przejąć czyimś nieszczęściem. No, ja jestem wzruszona. To mnie urzeka i zatrzymuje. Stwierdzam, że będę blogowała, aż do momentu, kiedy już choroby i starość mnie zniszczą.

WG: Twój obecny blog to typowy pamiętnik (tak na marginesie: świetny, naprawdę świetny). W formularzu zaznaczyłaś, że blogujesz od 6 lat, natomiast spojrzeniem.blogspot.com istnieje trochę ponad rok. Od zawsze pisałaś pamiętniki czy zajmowałaś się też inną tematyką? 
K: O, jej. Dziękuję. Nie spodziewałam się takich komplementów. Tak na marginesie Ci też powiem, że każde dobro słowo skierowane od ludzi, którzy byli, choć przez moment na moim blogu, jestem wielkim i mocnym kopniakiem w cztery litery, żeby coś napisać, żeby się zająć spojrzeniem, a nie zaniedbywać mojego dzieciaka. Spojrzeniem jest pamiętnikiem, jest tak jakby moim notesem, gdzie zapisuję wszystko to, co zaobserwuję w świecie. Tak, bloguję bez przerwy od sześciu lat, na początku, jak pisałam już wyżej, to był pamiętnik, potem przebrnęłam przez blogi z dodatkami graficznymi, opowiadania, ocenialnię, a potem też jakby wróciłam do pamiętnika, jednak częściej pisałam tam literackie miniaturki oparte na wydarzeniach z mojego życia czy też właśnie zaobserwowane gdzieś w otoczeniu. Był to blog, który jako pierwszy był w sumie dla mnie takim - na poważnie. Zaczęłam go pisać w 2009 roku, a skończyłam w 2011. Następnie była roczna przygoda reportażowa, gdzie również zajmowałam się obserwowaniem rzeczywistości. Aż w końcu przyszedł czas na spojrzeniem, z którym dopiero bardzo się zżyłam. Jak widać, mam trochę hopla na punkcie tego, co mnie otacza. Lubię taką tematykę, interesuję się psychologią, dlatego też często piszę o uczuciach, emocjach i tak dalej. W tym czuję się najlepiej i kiedyś ktoś mi powiedział, że właśnie w takich emocjonalnych tekstach jestem najlepsza. No, może - taka empatyczna umiejętność jednak przydaje się w pisaniu, kto by pomyślał. Może kiedyś zajmę się jakąś inną tematyką, ale na razie nie mam takiej potrzeby. Piszę to, co pozwala mi się trochę rozwijać i w pełni mnie to satysfakcjonuje. 

WG: Utrzymujesz kontakt z blogerami tylko przez internet czy zdecydowałaś się przenieść którąś znajomość do realnego świata? Co myślisz o znajomościach, które miały swój początek w Internecie? Nie uważasz, że za bardzo zaniedbujemy to co jest "tu i teraz" na rzecz tego co czeka nas w świecie virtualnym?
K: Jest dwójka wspaniałych ludzi, z którymi znajomość przeniosłam do realnego świata. I uważam tą decyzję za jedną z najlepszym moich decyzji.  Jest jeszcze ktoś, z kim chciałabym się bardzo spotkać, ale jak na razie nie było okazji, mam nadzieję, że wkrótce jakoś się ogarniemy i się spotkamy, bo doczekać się nie mogę. Znajomości, które miały swój początek w Internecie, jak wszystko, ma swoje plusy i minusy. Z pewnością plusem jest to, że zanim się z kimś spotkamy, to możemy bardzo dobrze poznać tą osobę, mamy możliwość dowiedzenia się bez skrępowania o niej wszystkiego. Minusem jest to, że właśnie spotkania z osobą poznaną przez Internet mogą różnie wychodzić, samo widywanie się może być kłopotliwe, bo daleko albo coś jeszcze innego. Jednak ja jestem jak najbardziej za takimi znajomościami, sama mam parę takich naprawdę dobrych znajomych poznanych przez Internet i nie wyobrażam sobie zupełnie życia bez rozmów z nimi, bo przynoszą mi wiele radości. Czy uważam, że za bardzo zaniedbujemy wtedy teraźniejszość? Nie, raczej nie. Na ogół nie, jednak jeśli ktoś nie zna granic i w ogóle wszyscy jego znajomi to internetowi kumple, to moim zdaniem lekkie przegięcie, bo trzeba jednak, w mniejszym lub większym stopniu należeć do tego świata realnego. Dobrze jest się zaaklimatyzować w virtualnym świecie, ale też nie gubić kontaktu z rzeczywistością, najlepszym rozwiązaniem byłoby właśnie znalezienie złotego środka. 

WG: Często bywa tak, że ludzie którzy mają zdolności empatyczne piszą również wiersze bądź malują obrazy/rysują. Należysz do tego grona osób? Jakie masz zainteresowania i czym zajmujesz się poza spojrzeniem?  
K: Niestety nie mam żadnych uzdolnień plastycznych, wręcz przeciwnie - jestem całkowitym i stuprocentowym antytalenciem plastycznym. Na potwierdzenie tych słów dodam, że nie potrafię nawet narysować prosto linii za pomocą linijki (:D). Chciałabym umieć rysować, ale nie zdołałam się nauczyć, a teraz już jestem maksymalnie zniechęcona. Kiedyś pisałam wiersze. Lubiłam to. Jednak jakoś z czasem przestałam. Po prostu zaczęło mnie to pisanie wierszy wkurzać, dziś ich nie ruszam, jedynie wtedy, kiedy muszę je zanalizować lub zinterpretować. Zainteresowań mam całą gamę. Lubię dużo robić. Może zacznę od muzyki; "moim" gatunkiem jest rap, jestem cała oddana jemu już ładnych paręnaście lat. Nie tylko słucham, ale też recenzuję, trochę zajmuję się koncertami i ogólnie newsami muzycznymi. Druga moja wielka miłość to fitness. Uwielbiam ćwiczyć w każdej wolnej chwili, nie tylko dla sylwetki, ale także, ale też dla samopoczucia i zdrowia, no i wzrostu energii, bo im więcej się ćwiczy, tym ma się więcej energii. Dalej..., sporty zimowe. W szczególności narty. Mam w planach zrobienie sobie kursu instruktora narciarstwa, mimo że mieszkam daleko od gór, to marzę o tym, odkąd byłam dzieckiem, fajna robota! No i pisanie, to wiadomo. Fotografia, psychologia, historia Żydów, II wojna światowa. Oprócz tego wszystkiego, moją wielką pasją jest motywowanie ludzi. Sama jestem optymistką, pełną pozytywnej energii i tak dalej, dlatego też chcę, by ludzie wokół mnie też nie byli smutni. Czytam, piszę, oglądam. To zajmuje mi mnóstwo czasu, ale wszystko razem daje mi niesamowitą energię i chęć życia, ogólnie full motivated. 

WG: Wierzysz w przyjaźń damsko-męską? Myślisz, że istnieje ona tylko na stopie koleżeńskiej czy przeważnie kończy się związkiem? 
K: Jasne, że wierzę. Ja i mój przyjaciel jesteśmy tego najlepszym przykładem. Według mnie nie każda przyjaźń damsko-męska musi kończyć się związkiem czy zakochaniem jednej osoby w drugiej. Szczerze, nie umiem powiedzieć, od czego to zależy, ale wciąż opierając się na przykładzie mojej przyjaźni, muszę stwierdzić, że jestem z nim bardzo blisko, wielokrotnie byliśmy podejrzewani o bycie w związku, ale daleko nam to tej sfery namiętnej miłości. Prawdziwym fartem jest odnalezienie takiej osoby, ale jest to realne. Zawsze się trochę oburzam, gdy inni ludzie mówią mi, że taka przyjaźń nie ma racji bytu, nie może istnieć. Czemu? Nie rozumiem zupełnie. Bo w dużej mierze to zależy od ludzi, którzy tą relację będą tworzyli... ja zawsze będę broniła przyjaźni damsko- męskiej. Jak lew.

WG: A tak szczerze: nie myślałaś o tym "jakby to było, gdybyście byli razem"? Nie miałaś takich myśli "może ja mu się podobam jako kobieta?"
K: Jasne, że myślałam. Lubię gdybać, jednak nigdy nie pomyślałabym, że fajnie by nam było razem. Nie miałam też momentów, kiedy zastanawiałam się, czy mu się podobam. Jednak on jest przystojnym facetem i to nie jest tak, że ja tego nie widzę! Dostrzegam, ale nigdy nie poczułam do niego żadnego, hm, pożądania czy namiętnej iskierki, która rozpaliłaby cały pożar. Bardziej jest jak taki przystojny kuzyn albo brat, zakazany owoc. Kiedyś usłyszałam, że go za dobrze znam, żeby tworzyć z nim związek. Pewnie coś w tym jest, znam jego każdą wadę i wszystkie sposoby na panienki, to by się nie udało :D. Po prostu patrzę na niego jak na brata, całkiem anamiętnie. 

WG: Zauważyłaś zjawisko, w którym blogerzy prowadzą swoje blogi przede wszystkim dla zysku? Co o tym myślisz? 
K: Nie zauważyłam jakoś szczególnie takiego zjawiska. Może to być jednak związane z tym, że obracam się w dość ograniczonym kręgu blogerów, niekoniecznie mających możliwości do zarabiania na swoim blogowaniu. Widziałam blogi, których autorzy zwracali trochę zbyt dużą uwagę na to, jednak podchodzę do tego na luzie. Skoro taką mają wizję swojej przygody z blogowaniem, taki ustalili sobie cel, no to mają do tego pełne prawo. Nikt nie powinien się oburzać ani mówić, że ktoś tam się sprzedał. "Wolnoć Tomku w swoim domku". :)

WG: A hejterzy? Zauważyłaś na swoim blogu takie zjawisko? Jak myślisz, skąd się to bierze? Co napędza hejterów? 
K: Nie, na moim blogu nie ma hejterów, ha. Jest za mało popularny, żeby ktoś hejtował. Zgromadziłam względnie trwałe grono czytelników, którzy nawet, jeśli mnie nie lubią, to nie mówią tego wprost. I dzięki im za to! Myślę, że to zazdrość albo nienawiść do całego świata z powodu ich gorzkiego, smutnego, nieszczęśliwego życia. I wyżywają się na biednych i szczęśliwych ludziach. Spoko, skoro chcą, w muzyce hejtowanie dodaje sławy. W światku blogowym ostatnio też właśnie otarło mi się o uszy, że świadczy to o popularności bloga, więc powinniśmy wszyscy zmierzać do hejtów, chyba zacznę prowadzić coś mega kontrowersyjnego :). Co może ich napędzać? Chyba wszystko, tak myślę. Jeśli będą chcieli coś zhejtować, to i tak to zrobią, bez względu na wszystko. Nie musimy się starać, że coś ich może przyhamować, nic tego nie zrobi. 

WG: Ostatnio na blogu wspominałaś coś o projekcie, w którym bierzesz udział. Zdradzisz mi coś więcej na ten temat? :)
K: Za dużo nie ma co zdradzać, bo projekt dopiero się rozwija, ale zaczynając od podstaw, jest to projekt, który został stworzony przez młodego artystę, który jara się muzyką maksymalnie. Nigdy wcześniej nie spotkałam człowieka z tak ogromną pasją, to jest ogromnie motywujące! Stwierdził, że niszowa muzyka jest niszową, ponieważ ludzie zamykają się w pewnych ramach i w ogóle nie chcą z nich wyjść. Całkowicie się z nim w tej kwestii zgadzam, co było pewnie powodem, dla którego zgodziłam się dołączyć do tej akcji. Ideą projektu jest promowanie i otwieranie klatek, a co się z tym wiąże też właśnie poszerzanie horyzontu, jak niedawno napisałam na blogu. Projekt tworzą trzy osoby, jak na razie, właśnie jeździmy po Polsce i poszukujemy artystycznych dusz, które będą doskonałym przykładem na to, że muzyka wcale nie musi być prosta w przekazie, by się podobała, że refleksja czy bardziej poetyckie teksty są jak najbardziej na tak - również w przypadku muzyki popularnej. Bywamy też na jakichś tam koncertach w różnych częściach Polski, by tam porozmawiać sobie z ludźmi o ich poglądach, dotyczących muzyki. Zanim otworzymy wrota innym, sami zagłębiamy się w te najgłębsze zakamarki, co przynosi niesamowite wrażenia. Mamy nadzieję, że przez ten projekt, a później, jeśli się to pomyślnie rozwinie, coś więcej, ludzie przekonają się, że w muzyce nie zawsze ważne są te pozorne rzeczy, które wpadają od razu do umysłu. :)

WG: I dotarłyśmy do końca: czujesz się jak Wschodząca Gwiazda? :)
K: Nie, na pewno nie czuję się jak gwiazda, ani wschodząca, ani żadna inna. Daleko mi do tego, może też nigdy nie miałam w głowie planu, żeby stać się gwiazdą blogowania czy coś takiego. Jasne, że fajnie i miło, kiedy jesteś czytany, a ludzie odwiedzają tego bloga, a gwiazdorstwo może być męczące w jakieś tam części, więc świadomie z niego rezygnuję, pozostając w niszach. 


***
Przypominam, że każdy może wziąć udział w projekcie i poczuć się w roli "gwiazdy". Wystarczy poczytać o tym jak to działa i zapoznać się z regulaminem

Total comment

Author

Wschodzące G.

020. Anty materia




Szerokie pasmo zainteresowań, w tym fotografia :) Mona z bloga anty---materia.blogspot.com

Wschodzące Gwiazdy: Dlaczego zaczęłaś blogować? 
Mona: Ciężko jest mi odpowiedzieć na to pytanie, minęło zdecydowanie zbyt dużo czasu, by przypomnieć sobie wszystkie powody, dla których zaczęłam pisać pierwszego bloga. Na pewno była to chęć wyrażenia siebie i zwykła ciekawość. Zawsze byłam ciekawskim stworzeniem, zostało mi to do dziś ;) Pamiętam jaka byłam szczęśliwa, że udało mi się założyć swojego pierwszego bloga, pisałam na nim o swoim nastoletnim życiu, ale też publikowałam swoje wiersze. To był impuls, tak bym to teraz określiła. Dobry impuls.

WG: Jaki jest Twój stosunek do blogosfery? 
M: Lubię obserwować blogosferę, nie tylko część "literacką", ale praktycznie każdą. Jest w niej coś niezwykłego. W internecie ludzie najczęściej pokazują swoje twarze, bez skrępowania, bez szufladek i uprzedzeń. Pozornie blogi i blogosfera dają nam poczucie wolności. Podczytuję blogi znacznie chętniej niż czasopisma (i nie chodzi tutaj wcale o cenę), bo czuć integralność, porozumienie (choć tylko wirtualne). Lubię spotykać w rzeczywistym życiu poznanych za pomocą blogosfery ludzi. Myślę, że zdrowy dystans jest potrzebny w każdej dziedzinie życia, a relatywne ocenienie danej osoby może nastąpić tylko w rzeczywistości, w której staniemy z tą osobą twarzą w twarz.

WG: Potrafiłabyś określić ile przeczytałaś książek w swoim życiu? Które najbardziej zapadły Ci w pamięci? 
M: Według listy, którą systematycznie uzupełniam na portalu lubimyczytac.pl, książek przeczytałam ponad 500 (zapewne nie są to wszystkie książki, bo większości nie pamiętam, zwłaszcza z gimnazjalnych lat ;)) 
Takich książek jest kilka w moim życiu, począwszy od pierwszej, która tak naprawdę zachęciła mnie do czytania: seria "Harry Potter...", to dzięki niej odkryłam bogactwo przeżyć, nauki i rozrywki na kilkuset stronach. Ten, kto zna mnie bliżej wie, że jestem typem kobiety, która lubi szperać, odkrywać i testować. To samo tyczy się książek. Pamiętam jak zakochałam się bezgranicznie w powieści Anne Rice, "Wywiad z wampirem" i do dziś dzień, czytam jej książki i wielbię z każdą nową coraz mocniej. Potem był "Biały Oleander", Janet Fitch, który wywarł na mnie niesamowite wrażenie. Jest to książka tak przesycona emocjami... podobnie, jak czytana kilka lat temu "Płacząca Zuzanna" autorstwa Alony Kimchi. Kocham książki ciężkie, które wyrywają moje serce i duszę (metaforycznie, oczywiście) i, które w sposób niesamowity sprawiają, że inaczej spoglądam na świat, na siebie i na innych (wyciągam wnioski, dochodzę do reflekcji, ufam im, ufam sobie i swoim przeczuciom).

WG: Napisałaś, że miałaś okazję spotkać się z ludźmi poznanymi dzięki blogosferze. Co myślisz o znajomościach, które miały swój początek w Internecie? Nie uważasz, że ludzie zatracają granice między światem realnym a virtualnym? Bywasz na spotkaniach blogerów? 
M: Do wszystkiego trzeba podejść z odpowiednim nastawieniem. Trzeba znaleźć umiar i złoty środek. Wiem, że niektórzy żyją tylko w wirtualnym świecie, niekiedy przeistaczają się w osoby, którymi nie są... ale to są skrajności, jak we wszystkich dziedzinach życia. Nie można w ten sposób szufladkować każdego blogera. Poznając ich w "realnym świecie" zazwyczaj ma się wrażenie (przynajmniej ja miałam tak zawsze), że spotyka się starego znajomego. Piszemy w końcu na swoich blogach o tym, co nas porusza, boli, przeraża, facynuje... a dzięki temu dajemy się poznać innym, czytelnikom. Spotkanie takiej osoby weryfikuje najczęściej to, czy wizerunek jaki poprzez bloga nam pokazała jest prawdziwy. Do tej pory nie miałam żadnych problemów z taką osobą, z niektórymi przyjaźnię się do dziś, spędzamy ze sobą czas i naprawdę sobie ufamy. Panuje stereotyp, że takie przyjaźnie nie są prawdziwe - bzdura! To naprawdę zależy od ludzi, których poznajemy i od tego jacy sami jesteśmy. Kiedyś istaniały przyjaźnie listowne, teraz mamy więcej możliwości na komunikowanie się. Poznanie. Internet to tylko medium, które umożliwia nam poznanie takich osób (o tych samych zainteresowaniach, pasjach, poglądach...), tylko od nas (i od tej drugiej osoby) zależy, czy z tej wirtualnej znajomości rozwinie się coś więcej, przyjaźń, a czasem nawet miłość.
Trzeba tylko umieć nie szufladkować ludzi od razu, wyjść im na przeciw, pozwolić się poznać i samemu wystawić ocenę. 
Na typowo blogerskim spotkaniu jeszcze nie byłam, zazwyczaj mam dość daleko, albo po prostu przegapiam termin, albo dowiaduję się o tym zbyt późno. Ale wybieram się, jak tylko pozwoli mi na to czas, na któreś z najbliższych :)

WG: Istnieje przekonanie, że osoba jaką jesteśmy na blogu, to tylko pewna kreacja. Przyznam, że podzielam ten pogląd. Nie chodzi mi o udawanie kogoś innego, ale o uwypuklenie jednych wydarzeń, a przemilczanie innych. Na blogu pokazujemy tylko pewien fragment naszego życia i nie do końca pokazujemy się w całej okazałości. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat?
M: Należy to również rozpatrywać indywidualnie. Niektórzy mają większą potrzebę na ukazanie swojego życia prywatnego, niektórzy wręcz przeciwnie. Uważam, że blogerzy mają prawo do swojej intymnej, prawdziwie prywatnej sfery, do której większej liczby osób nie chcą dopuszczać. Jak każdy z nas. Nie wiem czy w większej mierze jest to kreacja, czy tylko ochrona. Każdy bloger (prawdziwy bloger z pasji, zainteresowania i chęci dzielenia się nimi z innymi) jest szczery. Pisze w sposób w jaki myśli na dany temat. Blogi zawsze są cząstką naszej duszy, tylko od nas zależy w ilu procentach zostanie ukazana. Nie nazwałabym tego kreacją, raczej, jak napisałaś "uwypukleniem". Są blogerzy, którzy piszą o każdym wydarzeniu z życia, o tych dobrych jak i złych rzeczach, tworzą swoje pamiętnikarskie blogi, czując się anonimowo. Nie ujawniają do końca swojej tożsamości i oni są wolni (w znacznym stopniu) od takiej opini, w moim odczuciu. Oddziaływanie mediów jest zbyt duże, większość z nas, zapewne, boi się wścibiania nosa w nie swoje sprawy. I po to jest ta "kreacja". Jesteśmy ludźmi, a każdy z nas ma takie potrzeby. I w tej materii należy znaleźć złoty środek. A każdego z blogerów naprawdę w pełni można poznać rozmawiając z nim, nie jesteśmy zamknięci, uwielbiamy dialog i burzliwe dyskuje - przynajmniej większość z nas.

WG: A jakie cechy Twoim zdaniem posiada jeszcze 'większość z nas' blogerów?
M: Na pewno jesteśmy ludźmi z pasją, z chęcią dzielenia się myślą, tym co nas napędza do działania, motywuje, inspiruje lub co sami tworzymy. Lubimy wyrażać siebie na łamach naszych blogów. Wydaje mi się, również, że jesteśmy otwartą, chętną poznania, ciekawą świata społecznością. Każdy bloger jest inny, na swój sposób wyjątkowy, ale myślę, że większości z nas, te cechy dotyczą. 

WG: A skąd czerpiesz blogowe tematy? Jaki wpis jest najpopularniejszy na Twoim blogu, a jaki jest Twoim ulubionym?
M: Blogowe tematy czerpię zewsząd, z tego, co mnie otacza. Czasem jest to ciekawa książka, interesujący film czy łapiąca za serce muzyka. Są to również ludzie mnie otaczający. Lubię obserwować. Analizować. Lubię rozmawiać.
Najpopularniejszy post to post recenzencki, w dodatku jest to Bibliografia Utworów Adama Mickiewicza- tekst, który pierwotnie napisałam na zajęcia na uczelnię ;) Czy mam ulubiony post na blogu? Na pewno lubię post dotyczący mojej fotografii. To moja największa pasja i została bardzo miło przyjęta, co mnie ogromnie ucieszyło :)


WG: Dlaczego fotografia? Myślisz o tym, aby zająć się fotografią profesjonalnie?
M: Od dziecka kochałam tworzyć, jako mały szkrab, nie tak jak inne dziewczynki, chciałam być malarką. Marzenie to z czasem straciło na ważności ze względów praktycznych. Do fotografii zawsze mnie ciągnęło. Lubiłam na kliszy rejestrować wydarzenia, wspomnienia. Do czerwca tego roku, nie myślałam o fotografii w kategoriach zawodu, ale teraz po cichu liczę, że będę w przyszłości, mogła się z tego utrzymać i spełnić marzenie o własnym studio i zakładzie foto.

WG: Jesteś samoukiem jeśli chodzi o fotografię, czy raczej kształcisz się pod czyimś okiem?
M: Jeśli nie liczyć kilku zajęć z fotografii podczas nauki w szkole policealnej na Technika Organizacji Reklamy, to jestem całkowicie samoukiem. Co prawda uczę się rozmawiając z ludźmi, pasjonatami fotografii jak ja. Uczę się na własnych błędach i staram się poprawiać niedoskonałości, które gdzieś widzę.

WG: A planujesz zapisać się na jakiś kurs czy zajęcia fotografii, czy raczej skupisz się tylko na doskonaleniu siebie poprzez praktykę?
M: Raczej nie. Ewentualnie na warsztaty, które utrwalą we mnie wiedzę techniczną. Uważam, że fotografii, jako sztuki nie da się nauczyć, można jedynie ćwiczyć, zdobywać wiedzę techniczną... Powinna jednak odzwierciedlać nasze wnętrze, powinniśmy się przez nią wyrażać, jeśli jest naszą pasją.


WG: Jaką fotografią najbardziej jesteś zainteresowana plener, portrety, akty, czy jeszcze inne?
M: Kocham fotografię w jej całym ogromie. Najbardziej jednak interesują mnie fotografie przyrodnicze, makro i mikro oraz portrety, streety wszelkiego rodzaju, koncertowe zdjęcia. Lubię pokazywać piękno i emocje.

WG:  Czujesz się jak Wschodząca Gwiazda?
M: Nie czuję się gwiazdą i chyba nigdy się nią nie poczuję. Nie ten typ człowieka ;)


***
Przypominam, że każdy może wziąć udział w projekcie i poczuć się w roli "gwiazdy". Wystarczy poczytać o tym jak to działa i zapoznać się z regulaminem

Total comment

Author

Wschodzące G.

019. Sowa trywialna



Na ten ciepły, zimowy wieczór mamy dla Was dłuższą lekturę :) sowatrywialna.blogspot.com

Wschodzące Gwiazdy: Dlaczego zaczęłaś blogować?
Dina: Kiedy zaczynałam moją przygodę z blogowaniem, Internet (a właściwie Onet ) przepełniony był masą blogów z słodkimi obrazkami sprzedawanymi za komentarze, dużo błyskotek. Jedna z moich koleżanek bardzo mocno siedziała w tym blogowym świecie (pisząc blogowe fanfiction). Pokazała mi ten internetowy świat - blogi, blogusie i blogaski. I muszę przyznać, że była to miłość od pierwszego wejrzenia. Odkąd pamiętam, pisałam pamiętniki, wierszyki, jakieś próby z prozą. Różne rzeczy chowałam w szufladzie, więc kiedy okazało się, że jest sposobność jakoś się tym podzielić, poznać opinię innych ludzi na tematy takie czy inne, nie pisać w końcu do szuflady - nie mogłam się oprzeć.  Mocniej utwierdziłam się w tym, że uwielbiam to robić, kiedy zgłosiłam się do Panterek (prowadziły kiedyś ocenialnię, której zdanie było dla mnie BARDZO poważne i ważne i budujące) i dostałam od Mimi 38 punktów, co było dla mnie spełnieniem marzeń i niesamowicie mnie podbudowało. 
Chyba nieco odbiegłam od pytania. Pytasz, dlaczego? Wydaje mi się, że potrzebowałam się wygadać. Wykrzyczeć. Wywalić z siebie to, co leżało mi w środku. Później odkryłam, że to taki sposób na życie. Przekazujesz swoje myśli gdzieś w eter, ktoś wypowie się na ten temat. Wywiąże się komentarzowy dialog, wymiana punktów widzenia. To buduje jakiś światopogląd. Jeśli wiesz, gdzie szukać i co czytać, na blogach można znaleźć naprawdę cudowne i niesamowite rzeczy. Poznać naprawdę masę niesamowitych ludzi z wielkimi historiami za sobą, o których na wp.pl czy na Onecie się nie pisze. Prawdę mówiąc, mojego najlepszego przyjaciela znam właśnie z blogosfery.
Z resztą, nawet jeśli nie ma tej rozmowy... Czasem na blogu żalisz się (jak to jedna z moich blogowych znajomych kiedyś powiedziała - "blog zniesie wszystko"), masz chandrę, chcesz się wypłakać - skrobiesz cierpiętniczą notkę, którą publikujesz. I widzisz, że przeczytała ją 1 osoba albo 9. I czujesz się tak jakoś lepiej. Jakby ktoś cię wysłuchał. Blog to najlepszy terapeuta. Czytelnicy i komentatorzy to cudowna grupa wsparcia, czy to przy wzlotach, czy przy upadkach. Tak jak powiedziała ta dziewczyna, blog zniesie wszystko. Będzie się z tobą cieszyć, nie będzie uciszać czy ponaglać, kiedy będziesz chciał się wygadać. Wysłucha każdej opinii. To taki dobry znajomy, który zawsze czai się gdzieś z tam na uboczu.
 
WG: Jaki jest Twój stosunek do blogosfery? 
D: Jak już mówiłam: Blog to najlepszy terapeuta. Czytelnicy i komentatorzy to cudowna grupa wsparcia. Poznałam masę niesamowitych ludzi a przeplata się ich naprawdę dużo. Uwielbiam urządzać sobie takie spacery po blogach. Klik, klik... od jednego do drugiego, bo to taka wielka sieć, łącząca ludzi w różnym wieku, piszących na różne tematy, o różnych poglądach i najróżniejszych sposobach patrzenia na  świat. Setki ciekawych pasji, przeżyć. Piękne jest to, że można z nimi w tym uczestniczyć, tak jak oni na swój sposób uczestniczą w twoim życiu. Blogosfera daje też taką sferę intymności, jaką sobie wyznaczysz. Nie włazi z butami w życie. Możesz pozostać całkowicie anonimowy, możesz się ujawnić albo udawać kogoś innego. W jakiś sposób możesz budować siebie takim, jakim nie potrafisz być w realu. Osobiście, uwielbiam blogosferę i wstyd się przyznawać, ale spędzam naprawdę masę czasu, który powinnam przeznaczyć na jakieś poważne, życiowe sprawy, właśnie relaksując się przy czytaniu blogów i przy kawie. To taka druga rodzinka.pl, którą sami wybieramy i wspólnie tworzymy.

WG: Zauważyłaś zjawisko, w którym blogerzy przede wszystkim nastawiają się na zysk z tytułu prowadzenia bloga? Co o tym myślisz? 
D: Zdaję sobie sprawę, że żyjemy w świecie, który goni za pieniądzem. Wielki pościg za pracą, doświadczeniem, projektami, kasą potrzebną na spłatę kredytu. Jest to potwornie smutna i bolesna rzecz, z którą w jakiś sposób trzeba się pogodzić, bo nic na to nie można poradzić. Pieniądz nami zawładnął. Jest był i będzie. Co do blogerów czerpiących zyski z prowadzenia bloga - gratuluję im. Gratuluję im, ponieważ znaleźli sposób na zarabianie na swoim hobby. Na jakieś magiczne pogodzenie tych dwóch rzeczy. Zabawy i pracy. Zazdroszczę tego każdemu, kto tego dokonał, bo - nie oszukujmy się - można znaleźć wiele takich sytuacji w innych "branżach". W sumie tak trzeba nazwać blogosferę. Oprócz tego, że jest świetnym miejscem do poznawania siebie i innych, staje się również prężną branżą. Tak właściwie, kto nie chciałby zarabiać na przyjemności? Ja chciałabym, żeby płacono mi za spanie, jeżdżenie na koncerty albo czytanie książek. W takim razie, dlaczego ci ludzie mieliby nie zarabiać na blogu? Moim zdaniem to wielka frajda - poniekąd pracować i zarabiać, ale nadal robić to, co się lubi. Gorzej, kiedy niestety, ten blog staje się taką stereotypową, nudną i beznadziejną pracą. Wtedy znika ta cała przyjemność, radość, frajda. Wtedy współczuję tym ludziom, bo poświęcili coś naprawdę pięknego - pasję i zaangażowanie - dla pracy. Niestety, na klatę trzeba przyjąć fakt, że każda moneta ma dwie strony. 
I choć tym ludziom trochę zazdroszczę i ich podziwiam, sama mojego bloga pozostawię takim, jakim jest. Niedochodowym, pochłaniającym czas uroczym miejscem, które jest moje i "najmojsze" na świecie a pracę z przyjemnością pogodzę kiedy indziej. ;)

WG: Jeśli miałabyś w jednym zdaniu określić o czym jest Twój blog i podporządkować go do jakieś kategorii to jak byś go określiła?
D: W jednym zdaniu powiedziała bym: Mój blog jest mną ;) Przyporządkować go do jakiejś kategorii? No cóż, myślę że to swojego rodzaju pamiętniko-dziennik. Można tam znaleźć właściwie wszystko, co jest związane z moim życiem codziennym. Jakieś wspomnienia, jakieś relacje, małe radości, nawet jakiś przepis się tam znalazł. To jest taki typowy "pamiętnik młodej kobietki", jakiś taki dziennik, który pomaga się zorganizować. Tak, myślę że to jest blog pamiętnikowo-dziennikowy ;)

WG: W jaki sposób zdobywasz nowych czytelników? I jak sprawiasz, że zostają z Tobą dłużej?
D: Nie traktuję tego, jako "zdobywanie" czytelników, bo nie jestem żadnym headhunterem, tylko małą, szarą blogerką, z małym, skromnym blogiem. Wcześniej mówiłam o tych "wirtualnych spacerach". No więc, podczas takiego spaceru, czytam, czytam i jeszcze raz czytam i jeśli mam coś do powiedzenia, to piszę. Rozmawiamy. Jeśli autor tamtego bloga zainteresuje się, wchodzi do mnie. Coś komentuje, dalej rozmawiamy. Pod jednym wpisem, drugim, trzecim. No i część zostaje na dłużej. Nigdy nie praktykowałam czegoś takiego jak spam. W komentarzach nie umieszczam też żadnego "zapraszam do siebie" albo "obserw za obserw". Nie traktuję innych blogerów jak jakiejś trzody, którą trzeba zaganiać. Raczej jako gości, bo przecież miło jest, kiedy przyjdzie jakiś miły gość i pogada. Później ja wpadnę do niego, posiedzę, pogadam. I tak to się kręci. Jak chce wejść, to wejdzie, bo drzwi zawsze stoją otworem :) W ramach lepszego kontaktu i, powiedzmy, autoreklamy - umieściłam "Obserwatorów" i Funpage na stronie, więc to też jakiś sposób na zainteresowanie czytelnika na dłużej. :)
 Jak sprawiam, że zostają dłużej? Staram się zainteresować ich moją osobą i w miarę ciekawie pisać. Liczę, że to wystarczy :) 

WG: Jak dbasz o jakość blogu?
D: Zależy co rozumiemy pod słowem jakość. Dla mnie jakość to przede wszystkim porządek a więc schludny wygląd - nie przytłaczający ale też nie taki pustelny i bezpłciowy.  Staram się nie robić śmietnika w komentarzach, poprzez moderowanie. Oprócz tego, ważna jest poprawność. Dbam o to, aby tekst był zapisany elegancko i czytelnie, staram się unikać błędów. Kilkukrotnie czytam tekst przed publikacją. Jakość to również różnorodność - piszę na blogu różne rodzaje tekstów, jak mówiłam nawet przepis na babeczki się znalazł. 

WG: Czyli Twój blog można określić jako lifestyle? To dość modne słowo wśród blogerów:) A gdzie leży Twoja granica prywatności, której nie przekroczysz? O czym nigdy nie napiszesz na swoim blogu?
D: Poniekąd mógłby zostać tak sklasyfikowany, choć sama uważam, że daleko mu do takiego. Widziałam wiele blogów ze słowem "lifestyle" w nagłówku i nie widzę podobieństwa między nimi a moim. Poza tym, nie jestem osobą podążającą za modą. Kiedy zaczynałam blogowanie, na Onecie najbliżej było mi do kategorii "pamiętniki i dzienniki". Nawet nie wiem, czy była taka kategoria jak lifestyle, czy to wymysł nowego blogowania. W każdym razie, moja filozofia jeśli chodzi o blogowanie nie zmieniła się od tamtej pory, jestem dość sentymentalna - tak więc upierać się będę przy dzienniku. ;) 
Granica prywatności... powiem szczerze, że to pytanie jest trudne, ponieważ o tej granicy się nie mówi.  I jeśli napisałabym, o czym nie napisałabym na swoim blogu, było to dość... dziwne. Jest po prostu taka bariera, w którą uderzasz, kiedy chcesz za dużo napisać. Uderzasz i wiesz, że tutaj trzeba wyhamować. Do tej pory miałam tylko jedną sytuację, o której nie pisałam na blogu (przynajmniej tym publicznym). 

WG: Moderujesz komentarze. Często blogerzy decydują się na to, kiedy spotkała ich jakaś nieprzyjemność ze strony komentujących. Czy tak było u Ciebie? Dostałaś kiedykolwiek anonimowy komentarz pełen jadu?
D: Moderowanie komentarzy nie jest absolutnie związane z jakimikolwiek hejtami. Sprawa jest dość prosta: częściej wchodzę na pocztę niż na kokpit bloga a kiedy pojawia się komentarz do moderacji, dostaję maila i jestem na bieżąco. Poza tym, jak mówiłam, nie lubię spamu a niestety zdarzają się takie komentarze, które nie niosą ze sobą niczego, oprócz autoreklamy. Nie lubię czegoś takiego. Lubię, kiedy komentarze mają się jakoś do tego, co napisałam - czy to u siebie, czy u innych (co również się zdarza). Z resztą, nie jestem osobą unikającą hejtów czy krytyki. Umiem to przyjąć na klatę i choć, jasne, nie będę zgrywać twardzielki - momentami boli i płakać się chce - trzeba przez to przebrnąć. Ucieczka nie jest sposobem na rozwiązanie problemu. Kasowanie hejtów również. Często zdarzało mi się, że słyszałam dość dosadne słowa krytyki, ale to raczej w realu niż w świecie wirtualnym. Przyznam się, że na żadnym blogu jeszcze mi się nie przytrafił jakiś bardzo przykry, chamski czy wulgarny komentarz. Spam: owszem, hejty - nie. ;)

WG: Czy te przykre komentarze na żywo dotyczyły blogowania? 
D: Nie, te przykre komentarze nie dotyczyły blogowania, raczej innych sfer mojego życia ;)

WG: Wiele z nas na początku wstydzi się śmiało mówić: piszę blog. A Twoi bliscy o tym wiedzą? Jeśli tak to jak reagują?
D: Nigdy nie miałam żadnych oporów, żeby mówić śmiało: jestem blogerem. To żaden powód do wstydu przecież. Inni ludzie mają inne zainteresowania, których również się nie wstydzą: gotują, tańczą, śpiewają. Oni się nie wstydzą, więc dlaczego ja bym miała. Wydaje mi się, że umiem to robić. Od lat żyję w blogosferze, gdziekolwiek się w niej nie znajdę, zawsze znajdę sobie grono autorów do czytania, grupę czytelników. Dlaczego miałabym kryć się z czymś, co jest dla mnie ważne i wydaje mi się, że jestem w tym dobra? Nie wstydzę się tego, tym bardziej że pisanie to poniekąd moje drugie, bardziej udane życie, nad którym mam kontrolę. 
Moi bliscy... zależy o kogo pytasz. Rodzice? Pewnie wiedzą, bo nie raz wspominałam o tym, że prowadzę blog. Jak reagują? Właściwie w ogóle, bo to mili ludzie, którzy życia w internecie nie prowadzą. Chłopak? Owszem, wie, ale traktuje to raczej jak to, że mam mały palec u stopy - rzecz oczywistą i niewymagającą komentarza. Kumple z fejsbuka? Pewnie wiedzą, bo udostępniam niekiedy linki na tablicy, może kiedyś rzucił się im w oczy. Spośród moich przyjaciół wiem o dwóch osobach, które są czytelnikami. Mój najlepszy przyjaciel nawet czasami jakiś komentarz zostawi i wtedy jest mi szalenie miło. Wiadomo, każdy komentarz cieszy, ale komentarz od tych, których się zna tak bardzo cieszy najbardziej. Miałam kiedyś wśród moich bliskich jednego wiernego czytelnika. Po każdej publikacji pisał do mnie na facebooku, rozmawialiśmy o tym co napisałam... i tutaj pojawia się granica prywatności, więcej na temat tego czytelnika nie mogę powiedzieć :)

WG: I tak dotrwałaś ze mną do ostatniego pytania: czujesz się jak wschodząca gwiazda?
D: Absolutnie nie. Z resztą, nie wiem, czy chciałabym być gwiazdą. Przenośną, czy dosłowną. Te dosłowne są takie dalekie i mają taką smutną przypadłość, że umierają z hukiem. Nie chciałabym w taki sposób kończyć żywota (czy to dosłownego, czy blogowego). Właściwie, to te przenośne gwiazdki, lśniące produkty mediów i popkultury, również miewają takie smutne epilogi - pełne skandalizmu i rozdmuchania medialnego. Nie jestem typem osoby, która lśni i lubi fejm. Wolę być szara, ale szczęśliwa. Niestety, gwiazdorstwo i szczęście nie zawsze idą w parze. Poza tym, nie wiem, czy zniosłabym swoją facjatę na billbordach albo na okładkach gazet :D


***
Przypominam, że każdy może wziąć udział w projekcie i poczuć się w roli "gwiazdy". Wystarczy poczytać o tym jak to działa i zapoznać się z regulaminem

Total comment

Author

Wschodzące G.